Historia zbioru

Pisowni w cytatach z dokumentów archiwalnych nie poprawiałam. Wszystkie opuszczenia w cytatach i dopiski oznaczyłam w nawiasach kwadratowych. Wyróżnienia w cytatach, o ile nie zaznaczono inaczej, pochodzą od autorów dokumentów. W transkrypcjach dokumentów zastosowałam znak specjalny „[—]” dla fragmentów nieczytelnych.

Wykaz skrótów

Bibl. Jag. – Biblioteka Uniwersytetu Jagiellońskiego
BU KUL – Biblioteka Uniwersytecka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II
Rkps, Rkp – Rękopis
r – strona recto
v – strona verso

Archiwum Filomatów to zbiór dokumentów dotyczących działalności Towarzystwa Filomatów – najważniejszego polskiego stowarzyszenia młodzieży skupionej wokół Uniwersytetu Wileńskiego działającego w XIX wieku. Założone we wrześniu 1817 r. przez Adama Mickiewicza, Tomasza Zana i Józefa Jeżowskiego obrało sobie za cel „rozszerzyć […] oświecenie w narodzie polskim”, „ugruntować niezachwianie narodowość”, „rozszerzać zasady liberalne”, „obudzić duch działania publicznego” i wreszcie „podnosić i ustalać opinią publiczną”. Towarzystwo działające tajnie przyjęło za swój cel szerzenie idei narodowowyzwoleńczych i patriotycznych, co stanowiło ogromne zagrożenie dla rosyjskiego panowania w Polsce, która była częścią Imperium Rosyjskiego po rozbiorach. Tym samym w oczach władz carskich ich działalność patriotyczna mająca na celu reformę Rzeczypospolitej i odzyskanie niepodległości oraz szerzona przez nich ideologia inspirowana romantyzmem związanym z dążeniem do obrony polskiej tożsamości narodowej stanowiła ogromne zagrożenie dla stabilności władzy rosyjskiej.    

Towarzystwo Filomatów miało bardzo szczegółowy system reguł i ustaw, które określały jasno jego działalność. Charakteryzowały je zasada tajności, lojalności i solidarności członków. Sam system ustaw Towarzystwa był ściśle określony i stanowił podstawę jego funkcjonowania. Dotyczył struktury organizacyjnej (tzw. stopień członka oraz stopnie wtajemniczenia), reguł działalności (szczegółowy regulamin organizacji tajnych spotkań, obiegu informacji oraz dyscypliny wewnętrznej), zasad tajności (przysięga lojalności zobowiązywała do nieujawniania istnienia organizacji) oraz zasad lojalności i solidarności (wzajemna pomoc, przestrzeganie zasad moralnych i etycznych). Ustawy organizacyjne przyjęte w czerwcu 1818 r. były później dopracowywane a ostateczne ich wersje ułożone przez Rząd Towarzystwa zostały zaakceptowane przez filomatów dokładnie rok później. Na podstawie przyjętych reguł podzielono Towarzystwo na dwa wydziały – wydział I – literatury i nauk wyzwolonych oraz wydział II – nauk matematycznych, fizycznych i medycznych. Pierwszy koncentrował się na naukach humanistycznych, literaturze i filozofii oraz kształtowaniu postaw patriotycznych, intelektualnych i narodowych, drugi zaś zajmował się naukami ścisłymi i przyrodniczymi, które miały bardziej praktyczne zastosowanie i służyły rozwojowi społeczeństwa. Oba wydziały wzajemnie ze sobą współpracowały, co ma niejednokrotnie potwierdzenie w dokumentacji Archiwum, tworząc zrównoważoną organizację kładącą nacisk nie tylko na rozwój intelektualny i duchowy ale również na praktyczne umiejętności członków organizacji. Naczelnikiem wydziału I był Franciszek Malewski (od 1818 r. na tym stanowisku zastąpił go Adam Mickiewicz), naczelnikiem wydziału II – Onufry Pietraszkiewicz. Samym Towarzystwem kierował Rząd składający się z prezydenta, naczelników wydziałów oraz sekretarza. Posiedzenia zwyczajne odbywały się początkowo co tydzień – gdy powstały wydziały – członkowie zbierali się co dwa tygodnie. Wszelkie wytworzone w tym czasie dokumenty związane z funkcjonowaniem Towarzystwa, a także jego ideologią i działalnością zarówno organizacyjną (sprawozdania, ustawy, protokoły), jak i prywatną (listy, rękopisy oraz kopie dzieł literackich) pieczołowicie zbierał Onufry Pietraszkiewicz – archiwista Towarzystwa.

Stowarzyszenie, mimo że początkowo miało za cel skupianie się na edukacji, literaturze i samokształceniu, z biegiem czasu zaczęło przyjmować coraz bardziej radykalne i patriotyczne postawy. Frustracja wynikająca z braku rzeczywistych zmian w sytuacji kraju i narastająca opresja ze strony carskiego reżimu doprowadziły do wykształcania się w Towarzystwie bardziej radykalnych poglądów. Musiało się to skończyć śledztwem i prześladowaniami ze strony władzy carskiej. W wyniku działań carskiej policji i śledztwa Nowosilcowa w 1823 r. doszło do masowych aresztowań członków Towarzystwa. W czasie śledztwa główny archiwista Towarzystwa – Onufry Pietraszkiewicz nie został aresztowany, co pozwoliło mu na zabezpieczenie a później ukrycie archiwum filomackiego na wsi w majątku swojego brata Michała, zanim został skazany i wywieziony na osiedlenie do Rosji za udział w tajnym związku filomatów. Po powrocie z Syberii w 1860 r. zamieszkał w Wilnie u swojego brata Józefa, gdzie sprowadził papiery filomackie ukryte w 1824 r. Po jego śmierci w 1863 r. opiekę nad archiwum przejął Józef – po jego śmierci kolejny syn – Feliks.

On to w r. 1872 pokazał kilka zeszytów z Archiwum Filomatów pani Władysławowej Mickiewiczowej podczas jej krótkiego pobytu w Wilnie. Pani Wł. Mickiewiczowa przepisała wtedy kilka nieznanych listów Adama Mickiewicza, przechowywanych w Archiwum Filomatów. I znowu na lat kilkadziesiąt zapadło jakoby wieko trumny nad cenną spuścizną. Nie wydawało się bezpiecznem nawet w pół wieku przeszło po procesie Filaretów, wydobycie na jaw autentycznych dokumentów.

Kiedy w 1900 r. Feliks Pietraszkiewicz zmarł, Archiwum przeszło do rąk jego młodszego brata – Jana – znanego w Wilnie i cenionego ginekologa.  Jan Pietraszkiewicz zajął się porządkowaniem i katalogowaniem archiwaliów filomackich w okolicach 1905/1906 r.  

Zabrał się przedewszystkiem do uporządkowania zbiorów, które po tylu latach nie ucierpiały wprawdzie ani od ognia, ani od wody i zewnętrznie przechowały się doskonale; pod względem jednak układu i pierwotnego porządku doznały (skutkiem przewożenia i przeładowywania) znacznego zamieszania i nieładu. Dr Jan Pietraszkiewicz zadał sobie trud niemały, aby setki porozrzucanych listów uporządkować według autorów chronologicznie, co nie było wcale łatwą rzeczą, jeśli się zważy, że mnóstwo listów było albo z datą nie dokładną (dzień miesiąca tylko), lub bez daty wogóle. Przytem zajęcia zawodowe (wielka praktyka lekarska) odrywały często dra Pietraszkiewicza od porządkowania Archiwum Filomatów.

Jan planował sam ogłaszać drukiem archiwalia pod auspicjami instytucji grupującej miłośników sztuki i starożytności – Towarzystwa Muzeum Nauki i Sztuki w Wilnie, którego był członkiem. Co prawda projekt założenia Towarzystwa powstał w maju 1906 r., pierwsze zaś zebrania członków założycieli odbyły się 2 i 17 października 1906 r. Wtedy też opieczętował archiwalia filomackie na wypadek ich zaginięcia. Wydawnictwo to wymagało od niego zupełnego oddania się procesowi wydawniczemu, na co z racji pełnionej przez siebie funkcji i wynikających z niej obowiązków, nie mógł sobie pozwolić.         

W 1906 r. Józef Kallenbach, od kilku miesięcy członek Akademii Umiejętności w Krakowie,  dowiedziawszy się o wydobyciu na jaw Archiwum Filomatów rozpoczął korespondencję z Janem – spadkobiercą materiałów ukrywanych przez ponad osiemdziesiąt lat celem jej opracowania i wydania. Z początkiem października tego roku Kallenbach udał się do Wilna na zaproszenie spadkobiercy celem przejrzenia materiałów, nad których rewizją spędził prawie dwa tygodnie. Ponad dwa lata później wspominał, że:

usilne rozczytywanie się w papierach archiwalnych przekonało mnie, iż Archiwum przewyższało najśmielsze nawet oczekiwania. Dochowały się tam bowiem nietylko autentyczne protokóły posiedzeń Towarzystwa filomatycznego, poczynając od r. 1817, ustawy Filomatów, protokóły posiedzeń Związku Przyjaciół pisma, dotyczące Promienistych, Filaretów i Filadelfistów – ale także liczne rozprawy i prace Filomatów, przemówienia, instrukcye i referaty, dotyczące wewnętrznego rozwoju tak Filomatów samych, jak i związków od nich zależnych.

Z końcem października 1906 r. Kallenbach podjął się pośrednictwa i na posiedzeniu Wydziału filologicznego Akademii Umiejętności przedstawił jego członkom zakres i bogactwo dokumentów pochodzących z Archiwum Filomatów. Zarząd Akademii bezzwłocznie rozpoczął pertraktacje z Janem Pietraszkiewiczem celem wydania dokumentów.

Właściciel Archiwum pragnął oddać je w czasowy depozyt Akademii, co pociągało za sobą konieczność dokładnego przedtem skatalogowania wszystkich papierów. Przez cały rok 1907 porządkował i inwentaryzował tak papiery, jako tez i korespondencyę Filomatów.

W porządkowaniu papierów pomagała mu córka – Stanisława Pietraszkiewicz, która na podstawie papierów pochodzących z Archiwum Filomatów opracowała zarys organizacji Filomatów i jego wewnętrznych dziejów. W tym czasie Jan Pietraszkiewicz wraz z córką planowali osobiście przewieźć Archiwum do Krakowa i wręczyć je jako depozyt członkom Akademii Umiejętności, jednak w 1907 r. jego stan zdrowia zaczął się pogarszać i podróż z Wilna do Krakowa nie wchodziła w grę. Zdążył jeszcze w grudniu 1907 r. ułożyć projekt umowy na druk dokumentów filomackich, by pod koniec stycznia 1908 r. z powodu tętniaka serca zakończyć przedwcześnie życie w wieku 60. lat. Stanisława – wypełniając wolę zmarłego ojca podpisała umowę z Akademią. W czerwcu 1908 r. Jan Kallenbach na polecenie Akademii przewiózł Archiwum Filomatów do Krakowa. Wydział filologiczny powierzył wydawnictwo swej stałej Komisji do badań w zakresie literatury i oświaty w Polsce. Uznano wtedy, że materiał ze względu na swą rozległość należy podzielić. Osobno zajęto się opracowywaniem korespondencji, osobno młodzieńczych utworów Mickiewicza. W 1910 r. Kallenbach ogłosił Nieznane pisma Adama Mickiewicza z lat 1817-1823, w 1913 r. ukazała się pięciotomowa korespondencja filomacka opracowana przez Jana Czubka, kilka lat później Stanisława Pietraszkiewiczówna wydała dwutomowe Materiały do historii Towarzystwa Filomatów. Po zakończonym procesie kopiowania dokumentów, materiały powróciły do Wilna, by tam – w domu Stanisławy Pietraszkiewiczówny – by tam, w małym, skromnym domu przeleżały na strychu do 1947 r. – momentu, w którym zaczęła się nimi interesować Maria Rrzeuska.  

Repatriacja

Na przedwojennych obszarach polskich, 21 lipca 1940 r. została utworzona Litewska Socjalistyczna Republika Radziecka ze stolicą w Wilnie. Po powstaniu polskiego Urzędu Głównego Pełnomocnika Komitetu Wyzwolenia Narodowego do Spraw Ewakuacji z Litewskiej SRR Maria Rzeuska (1908–1982; adiunkt w Seminarium Historii Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego) weszła w skład personelu tego urzędu i w porozumieniu z głównym jego pełnomocnikiem powołała do życia w tym urzędzie Wydział Kultury, którego głównym zadaniem była ochrona prywatnych dóbr kultury polskiej, które w związku z ewakuacją ludności polskiej z Litwy mogły ulec zniszczeniu. Jej „celem oficjalnym było wysyłanie na «uwolnione» tereny polskie podręczników i książek dla dzieci, celem tajnym, pomoc ludności polskiej w ewakuowaniu dóbr polskiej kultury”. Warunki ewakuacji były ciężkie, bagaże ograniczone, więc wyjeżdżający porzucali wszystko to, co nie było konieczne do życia. Kierowniczką Wydziału Kultury była Rzeuska, która współpracowała zespołem odpowiednio dobranych pracowników i miała do pomocy dwóch rzeczoznawców: malarza i grafika Jerzego Hoppena (1891–1969; wykładowca Litewskiej Akademii Sztuki w Wilnie i kierownik zakładu grafiki na Wydziale Sztuk Plastycznych UMK w Toruniu) oraz historyka i archiwistę Euzebiusza Łopacińskiego (1882–1961; współorganizator Archiwum Państwowego w Wilnie). Dzięki żmudnej, wieloletniej pracy pełnej poświęceń ocaliła wiele bibliotek, archiwów i archiwaliów, zabytków muzealnych oraz dzieł sztuki.

W czerwcu 1947 r., na pół roku przed ostateczną likwidacją Urzędu, Rzeuska objęła pracę w Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków, gdzie nadzorowała oraz porządkowała formalnie kwestie związane z przesyłaniem z Wilna transportów dóbr kultury polskiej. „Władze oficjalne” zaproponowały jej pracę w katedrze na Uniwersytecie Łódzkim, a następnie Uniwersytecie Warszawskim, mając nadzieję na „wychowywanie” przez nią młodzieży w „pożądanym kierunku”, jednak Rzeuska żadnej z propozycji nie przyjęła. Na jej własny wniosek objęła pół administracyjne, pół dydaktyczne stanowisko adiunkta na Uniwersytecie Warszawskim, by wspólnie z prof. Wacławem Borowym (1890–1950; polski historyk literatury, krytyk literacki, edytor, profesor Uniwersytetu Warszawskiego) odbudować Zakład Literatury Polskiej, w sensie dosłownym i organizacyjnym. Wkrótce jednak władze zorientowały się, że na koleżankę Rzeuską liczyć nie mogą. Do swej pracy dydaktycznej nie wprowadzała polityki, nie pracowała „społecznie”, nie zapisała się do partii. By ją przekonać do przychylności władzy ludowej, zaczęto jej obiecywać wysokie stanowiska i zarobki, a w razie jakiejkolwiek odmowy, grożono usunięciem z Uniwersytetu. Już w 1952 r. władze partyjne oficjalnie zażądają od Rzeuskiej wstąpienia do organizacji „Front Jedności Narodowej” (instytucja podporządkowana PZPR). Jej zajęcia prowadzone na Uniwersytecie Warszawskim był inwigilowane. Zarzucano jej „«zachodni sposób myślenia» i «szerzenie burżuazyjnej nauki»”, w konsekwencji czego w 1954 r. straciła pracę na Uniwersytecie. Z braku źródeł dochodu została była zmuszona przyjąć propozycję pracy w Archiwum Polskiej Akademii Nauk. Formalnie była zatrudniona jako samodzielny pracownik naukowy, ale nie pełniła żadnych ważnych funkcji. Za jawne przeciwstawianie się władzy została wykluczona towarzysko i naukowo. W liście do Stanisława Pigonia (1885–1968; historyk literatury polskiej, edytor, jeden z najwybitniejszych znawców życia i twórczości Adama Mickiewicza) pisała:

wszystkie odcinki nauki w Polsce […] cierpią ciężko i obniżyły swój poziom. Są to skutki wojny, ale też może i bardziej, skutki obecnej polityki i ogólnej obecnej od 10ciu lat sytuacji w Polsce. […] nauka o literaturze leży w gruzach. Na nią sprzysięgnięto się w szczególności. […] Naukę o literaturze wyniszcza się przez usunięcie z niej wszelkiej problematyki naukowej i przez uczynienie z niej propagandowej i ordynarnej tuby. […] Polityka u nas jest taka – we wszystkich dziedzinach, a w polonistyce w szczególności – zawalić człowieka szarą, techniczną robotą tak, żeby mu się już życia, ducha, czasu, energii i ciekawości nie starczyło na to, co jest prawdziwym, żywym naukowym zagadnieniem.

Rok później sytuacja Rzeuskiej nie zmieniła się, w liście do Pigonia żaliła się:

Wyciągnęłam «poufne» materiały z uniwersytetu i ministerstwa związane z usunięciem mnie z uniwersytetu. Wśród […] zarzutów, takich jak «wróg», nie realizuję programu urzędowo ustalonego nauczania, [jestem] «wojująca katoliczka», «gorąco religijna».

Po przełomie październikowym, w 1957 r., na łamach „Tygodnika Powszechnego” zabrała Rzeuska głos w artykule pn. Ratujmy polską naukę o literaturze, poddając krytyce działalność Instytutu Badań Literackich (instytut badawczy PAN, do którego zadań należało m.in.: organizowanie, prowadzenie i popieranie prac badawczych i publikacji z dziedziny nauki o literaturze). Profesor Michał Głowiński uznał ten artykuł za mocny i dosadny, ale jednocześnie dokładnie przemyślany, fundamentalny rozrachunek ze swoiście pojmowanym marksizmem okresu stalinowskiego, w którym autorka ukazała specyficzny system, w jakim funkcjonuje pseudonauka. Artykuł odbił się echem w całym kraju. Wywołało to lawinę nieprzychylnych tekstów przeciwko nie tylko samej Rzeuskiej, ale również przeciw jej działalności naukowej. Prosiła wtedy Pigonia o pomoc w odpowiedzi na artykuł Kazimierza Wyki (1910–1975; historyk i krytyk literatury, prof. UJ, poseł na Sejm PRL I kadencji, współtwórca Instytutu Badań Literackich, na którego czele stał w latach 1953–1970) pn. Sporne i przyszłe sprawy, który ukazał się w tym samym roku w dziewiątym numerze „Tygodnika Powszechnego”. W tym samym roku swoim krytykom odpowiedziała Rzeuska jeszcze dwoma tekstami na łamach „Tygodnika Powszechnego”: Profesor Budzyk jako „historyk kościoła” oraz Moim oponentom w odpowiedzi. Za publikację tych artykułów oraz jawną krytykę ówczesnego systemu nie przywrócono jej do pracy na Uniwersytecie Warszawskim, jak uczyniono po październiku prawie ze wszystkimi wydalonymi przed 1956 r. Od tego czasu Maria Rzeuska w całości poświęci się sprawie sprowadzenia do Polski z Wilna Archiwum Filomatów.

Pomysł

Do dnia dzisiejszego historia Archiwum Filomatów w zbiorach KUL-u istnieje w literaturze za sprawą dwóch artykułów (z pełną świadomością nie wymieniam tutaj artykułu J. Kallenbacha z 1909 r. dotyczącego Archiwum Filomatów, gdyż w większości traktuje on jedynie o odnalezieniu dokumentów przechowywanych przez spadkobierców Onufrego Pietraszkiewicza), tj.: Czesława Zgorzelskiego (1908–1996; historyk literatury, edytor dzieł Adama Mickiewicza, z powodów politycznych zwolniony z UMK w Toruniu, pracował w Wydawnictwie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, a także na KUL-u) – Materiały do historii Archiwum Filomatów oraz Marii Janiny Zienowicz-Zagałowej (przyjaciółka Marii Rzeuskiej; przewiozła do Polski dwoma transportami materiały pochodzące z Archiwum Filomatów) – Archiwum Filomatów w Wilnie. Mój udział w przewożeniu go do PRL. We wstępie artykułu Zgorzelski umieścił relację Marii Rzeuskiej z okresu, w którym pełniła obowiązki referenta do spraw kultury w konsulacie PRL w Wilnie, brzmiącą następująco:

Wczesną wiosną 1947 r. zgłosiła się do mnie Stanisława Pietraszkiewiczówna, o której było wiadomo, że jest w posiadaniu tzw. Archiwum Filomatów, wielkiego zespołu rękopisów związanych z życiem i działalnością członków Towarzystwa Filomatów. […] oświadczyła mi, co następuje: z Wilna nie wyjeżdża i z Archiwum Filomatów, które w jej rodzinie przechowuje się już przeszło sto lat, rozstać się nie jest w stanie, lecz, ponieważ od dawna nosiła się z myślą ofiarowania go jakiejś poważnej polskiej instytucji kulturalnej, na wypadek śmierci testamentem przekaże je swojej wychowance [Irenie Kulickiej – U.J.], która tę myśl zrealizuje. Powiedziała mi jeszcze, że Archiwum przetrwało w całości wojnę, gdyż zabezpieczyła je przy pomocy różnych ludzi. […] ponieważ poinformowano ją, że ja w trybie repatriacji wyjeżdżam do Warszawy, prosi, bym roztoczyła ogólną, daleką opiekę nad Archiwum”.

Nauczona wcześniejszymi doświadczeniami Rzeuska, przygotowując tekst dotyczący Archiwum Filomatów do druku (który jednak nigdy się nie ukazał), stała się własnym cenzorem.

Do 1939 r. ani w ciągu wojny nie zajmowałam się Mickiewiczem bliżej i nie wiedziałam, że istnieje w prywatnych rękach Stanisławy Pietrszakiewiczówny, której nie znałam, Archiwum Filomatów, wielki archiwalny zespół archiwaliów filomackich i mickiewiczowskich. Gdy odwiedziłam prof. Pigonia i o tym się dowiedziałam, postanowiłam za wszelką cenę wyśledzić, co się z tym skarbem dzieje i roztoczyć nad nim opiekę.

W liście do Stanisława Pigonia pisała:

w sprawie rękopisów Mickiewiczowskich robiłam wywiady. Stwierdziłam dowodnie, że z IBL jeździły kolejno aż trzy osoby do W[ilna], pp. [Maria] Janion [1926–2020; historyk literatury, krytyk literacki, sekretarz naukowy w IBL PAN, jako docent uczestniczyła w pracach rady naukowej instytutu], [Alina] Witkowska [1928–2011; historyk literatury, pracownik IBL PAN] i [Maria Renata] Mayenowa [1908–1988; teoretyk literatury, założycielka i kierownik Pracowni Poetyki Teoretycznej i Języka Literackiego IBL PAN, w latach 1957–1969 zastępca dyrektora ds. naukowych IBL PAN] – dwie pierwsze w sprawach Mickiewiczowskich i nie przywiozły nic istotnego. […] udałam się dziś do pani Heleny Hleb-Koszańskiej [1903–1983; bibliograf oraz teoretyk bibliotekoznawstwa], bo mi się przypomniało, że ona też nie tak dawno była w W[ilnie]. No i okazało się, że wie pewne ważne rzeczy, z których może coś się Panu Profesorowi przydać. Wszystko mi zreferowała, ale ponieważ sprawa ma charakter specjalny, tośmy się umówiły, że ona sama do Pana Profesora napisze. […] warto dla krytycznego opracowania wydań Mick[iewicza] – raz jeszcze kogoś wysłać do W[ilna], ale kogoś na poziomie i ten ktoś tutaj musi się starannie przygotować.

Okazuje się więc, że pierwsze poważniejsze informacje dotyczące zbiorów filomackich otrzymała Rzeuska dopiero pod koniec 1957 r. za sprawą relacji Heleny Hleb-Koszańskiej, a nie w 1947 r., jak przedstawiał Czesław Zgorzelski. Informacja dotycząca wyjazdu Hleb-Koszańskiej wystarczyła, by Rzeuska zaczęła poszukiwać kogoś odpowiedniego, kto udałby się w podróż do Wilna i rozpoczął metodyczną pracę nad pozyskaniem zbiorów filomackich. Sama w ówczesnym czasie wyrażała chęć wyjazdu w tym celu, ale jej stan zdrowia na to nie pozwalał. Zaczęła więc szukać kogoś odpowiedniego, kto miałby w planie podróż do Wilna.

Dopiero w październiku 1958 r. znalazł się taki człowiek. A mianowicie w listopadzie tego roku złożył mi wizytę mieszkający stale w Łodzi archiwariusz Stefan Rosiak [1897–1973; polski historyk, archiwista, współpracownik Rzeuskiej z Wydziału Kultury, rejestrował polonika w archiwach państwowych w Wilnie, Grodnie, Moskwie i Leningradzie], nasz współpracownik z Urzędu Repatriacji. […]. Przedstawiłam mu sprawę Archiwum Filomatów i powiedziałam, że trzeba je koniecznie odnaleźć, zobaczyć, co się z nim dzieje, przywieźć spisy, jeśli się da [podkr. – U.J.]. Będziemy się starali je ratować, bo […] musi być tam wielorako narażone. «Załatwię to na pewno. Mam tam dobrego znajomego, zakonnika ojca Kamila, który na pewno pomoże».

 Trzy miesiące później Rosiak przywiózł do Warszawy informacje, że Archiwum Filomatów istotnie w Wilnie jest. Znajduje się w rękach osoby, której testamentem zapisała je właścicielka, Stanisława Pietraszkiewiczówna, a sama spadkobierczyni zmarła około 1952 r. Spadkobierczynią całego majątku miała być wychowanka Pietraszkiewiczównej, Irena Kulicka, jednak w czasie jej choroby znajdowała się w obozie koncentracyjnym w głębi Rosji. Dlatego cały swój majątek Pietraszkiewiczówna przekazała Zofii Świdzińskiej. W liście do niej pisała: „Jeśli Irena Kulicka […] wróci szczęśliwie z niewoli, wszystko, cokolwiek by pozostało jeszcze ewentualnie ze spadku po mnie, stanowi jej własność”. Podczas trzymiesięcznego pobytu Rosiak dokonał odkrycia następujących grup archiwum filomatów:

Biblioteka Uniwersytecka, proces itd. […] p. S[tefan] R[osiak] przywiózł kompletny, szczegółowy wykaz. Odpisał dosłownie cały opis archiwalny […]; 2. Biblioteka Litewskiej Akademii Nauk (Dawna Biblioteka im. Wróblewskich) – Część Archiwum, które posiadała Pietraszkiewiczówna. Po śmierci Pietraszkiewiczówny ktoś to sobie podobno nieprawnie przywłaszczył i sprzedał Litwinom. Sądzą oni, że to jest wszystko, co Pietraszkiewiczówna miała, tymczasem jest to część mniej stosunkowo cenna. P. S[tefan] R[osiak] przywiózł wykaz materiałów i tej grupy […]; 3. W rękach prywatnych spadkobierczyni Pietraszkiewiczówny. Nazwisko jej może być podane, ale tylko przy finalizowaniu sprawy. Ma najcenniejszą grupę materiałów, o istnieniu której Litwini nie wiedzą. […] Gorąca polska patriotka, nie chce za żadne pieniądze oddać tego Litwinom, ale pragnie przekazać te materiały Polakom. Z powodu ciężkich warunków nie może ich przekazać darmo i prosi, żeby to od niej Polacy wykupili. Powiada, że byli już tu tacy, co niby chcieli to załatwić, ale tylko narobili szumu i przepadli. To był oczywiście prof. Syrejski [nie udało się ustalić, o kogo chodziło] w towarzystwie p. H[leb]-Kosz[ańskiej] […].

Rzeuska przekazała informację Pigoniowi, że Rosiak przywiózł z Wilna dwa egzemplarze spisów, z zaznaczeniem, że prosił, by „ten, kto te spisy chce mieć, zapłacił za pracę […] włożoną w ich wykonanie”. Wykonanie tych spisów nie było proste, ale jak pisała Rzeuska

S[tefan] R[osiak] […] przepisał to na maszynie osobiście, napracował się więc i nad przepisywaniem tam i tu jeszcze raz. […] Wykonał to dużym nakładem pracy, wysiłku i inicjatywy. […] Powinno mu się za tę pracę, czas i wysiłek zapłacić, czyli te spisy od niego wykupić. Uważam, że należy mu się za to jakieś od 700 zł – 1000 zł. Nie mniej niż 700 zł.

Zaczęto się zastanawiać, kto zapłaci za pracę Rosiaka. W korespondencji, która się między nimi rozwinęła, ustalili, że Pigoń przedstawi sprawę Kazimierzowi Wyce jako dyrektorowi Instytutu Badań Literackich, dysponującemu dużymi funduszami. Pigoń, mieszkający w Krakowie, kontakt z Wyką powinien mieć łatwiejszy. Rzeuska pisała:

trzeba rzecz najpierw ustalić z Wyką i on dalej przekaże, komu trzeba. […] Nie mam ani krzty do niego zaufania, ale ostatecznie nie chcę twierdzić, że nie zrobi, co będzie mógł. Wiem – niestety – że jest to koronny tchórz, ale – cóż robić. Mimo wszystko, bez niego odbyć się nie może. Wymieniłam [Stefana] Żółkiewskiego [1911–1991; krytyk i historyk literatury, polityk, w latach 1956–1959 Minister Szkolnictwa Wyższego], ale nie zależy mi na nim absolutnie. Zgadzam się z Panem Profesorem, że w dalszej kolei, jeśli zajdzie potrzeba, i on będzie musiał być uwiadomiony. Wiem, że Wyka jest w Paryżu i mówią, że przed kwietniem nie przyjedzie. Trudno, poczekamy. Ta osoba w Wilnie [Irena Kulicka – przyp. U.J.] będzie zawiadomiona, że «robi się» i że trzeba czekać.

Rzeuska wyszła również z propozycją, by dla ułatwienia kontaktu między nią a Pigoniem „dobrać sobie jedną lub dwie osoby z Krakowa takie, które by znały tę sprawę i służyły […] w potrzebie współpracą i pomocą i jakby jechały do Warszawy, żebym mogła ustnie z nimi się porozumiewać. Może p. [Leon] Płoszewski [1890–1970; historyk literatury polskiej, profesor IBL PAN], czy jeszcze ktoś inny wg. Pana uznania i wyboru. […] To, co sobie powiemy, nie wszystko da się powiedzieć Wyce. Żaden IBL-owiec i żaden Żyd! […]. W żadnym wypadku nie chcę być w jakiejś sytuacji skazana tylko na Wykę. Kontaktów wolę z nim mieć jak najmniej. Po prostu powie mu Pan Profesor, że sprawa została przekazana do Pana rąk i pod Pana kierownictwo […].

Po powrocie Kazimierza Wyki z Paryża ustalono, że Stefan Rosiak za opracowanie spisów otrzyma z IBL kwotę 1 500 zł.

Dobrze, że W[yka] dał się wciągnąć. […] I warto mu dyskretnie zasugerować, że będzie to wielka zasługa jego i tych [—] (wykreśliłam paskudne słowo) jego kolegów. Zasługa narodowa. Oni lubią takie frazesy. […] Jeśli przejdzie to w ręce lit[ewskie], będzie ból i wstyd.

Niestety, prof. Wyka nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Obiecał sprawą się zająć, wszystko przyrzekł, ale niczego nie zrobił. Chociaż otrzymał wykaz, o nic więcej i bliżej nie wypytywał. Rosiak nie otrzymał nigdy obiecanych pieniędzy z IBL. Stanęło na tym, że koszty spisów będą musiały zostać pokryte przez Rzeuską, która w ówczesnym czasie była w bardzo złej kondycji, nie tylko zdrowotnej, ale również finansowej. Co więcej, Wyka zapewnił Pigonia w pewnej chwili, że Rosiak otrzymał już na jego zlecenie od IBL należną zapłatę za wykonanie trzech egzemplarzy spisów, co okazało się nieprawdą. W „notatce dla pamięci” Rzeuska odnotowała:

[….] Poza tym W[yka] K[azimierz] oświadczył, że na jesieni p. M[aria] R[enata] M[ayenowa] będzie w W[ilnie] i wszystko to załatwi. Ponieważ stosunek do całości sprawy wykazywał co najmniej nonszalancję, zdecydowaliśmy się rzecz skierować na inne tory (KUL). S[tefan] R[osiak] nie otrzymał nigdy ani od K[azmierza] W[yki] ani IBL aż do dziś ani grosza […].

W rezultacie należność 1000 zł zapłaciła z własnej kieszeni Rzeuska, która czuła się odpowiedzialna wobec Rosiaka za odwlekającą się sprawę. Po opłaceniu Rosiaka Pigoń zwrócił Rzeuskiej połowę zapłaconej kwoty.

[…] W ten sposób IBL już nie będzie mógł nabyć [spisów] i proszę Pana Profesora, żeby Pan był łaskaw opowiedzieć W[yce] K[azimierzowi], […] że już nabył te spisy ktoś inny, on zaś winien zwrócić egzemplarz, który bezprawnie trzyma. Gdyby pytał, kto nabył, najlepiej niech Pan odpowie, że Pan Profesor nie wie i że to tylko ja wiem, ale przez Pana żądam zwrotu egzemplarza. Ale to tylko, gdyby sam pytał. Jeśli to nie zajdzie, trzymajmy się linii ustalonej – nie upominamy się o egzemplarz.

26 maja 1959 r. między Pigoniem a Wyką doszło do rozmowy na temat materiałów filomackich zdeponowanych w domu Ireny Kulickiej, w której Wyka stwierdził, że na jesieni będzie w Wilnie Myenowa i zajmie się tą sprawą. Niestety, także tym razem sprawa sczezła na niczym. Po ponad ośmiu miesiącach całkowicie zrezygnowano z „pomocy” Kazimierza Wyki i IBL. Kiedy spisy zostały już opłacone, należało się zastanowić nad tym, w jaki sposób przetransportować archiwalia do Warszawy. Rzeuska sprawę archiwaliów uważała raczej za łatwą, jednak potrzebni byli do niej odpowiedni ludzie i właściwy sposób postępowania. Wskazywała również, że sprawa wykupu powinna być przeprowadzona na zasadzie, na jakiej robi się to na całym świecie, mianowicie: należy pojechać do Wilna, wykupić archiwum, następnie przewieźć wszystko do Ambasady Polskiej w Moskwie, a ambasada częściami, najlepiej pocztą dyplomatyczną (niekontrolowaną), przetransportuje archiwalia do Warszawy. Proponowała, że sprawą wykupu i przewiezienia archiwum do ambasady w Moskwie mógłby zająć się Stefan Rosiak, który miał już sowiecki paszport, ale potrzebny był ktoś jeszcze, wzbudzający zaufanie i neutralny politycznie. Próbowała szukać pomocy w Warszawie, ostrożnie badała, czy nie udałoby się archiwaliów przewieźć do Warszawy za pośrednictwem Ministerstwa Kultury i Sztuki przez pocztę dyplomatyczną Ambasady Polskiej w Moskwie. Sprawa musi być prowadzona

już tu z najdalej, jak się da posuniętą dyskrecją z następujących powodów: 1. Litwini marzą o posiadaniu tych archiwaliów. Wiedzą, że były, myślą, że przepadły. Tutaj na naszym już terenie Litwinów jest mnóstwo. Jeśli najdrobniejsza wieść się do nich dojdzie – przepadliśmy. 2. Chociaż ambasady we wszystkich krajach wykupują, co chcą, to jednak w zasadzie istnieje zakaz wywożenia archiwaliów z granic każdego bodaj państwa. Zatem i to trzeba wziąć pod uwagę. 3. To, co nazywamy «ambasadą» naszą w Moskwie, jest przesiane szpiclami – trzeba tam wiedzieć, z kim rozmawiać i takich odpowiednich ludzi znaleźć. Na pewno tacy się znajdą. W ludziach ambasady na pewno dobrze orientuje się [Samuel] Fiszman [1914–1999; literaturoznawca, biograf Adama Mickiewicza, członek Komisji Naukowej Roku Mickiewiczowskiego, kierownik Katedry Historii Literatury Rosyjskiej UW, zastępca kierownika Zakładu Słowianoznawstwa PAN i kierownik Pracowni Literatur Wschodniosłowiańskich], który zapewne będzie mógł udzielić niejednej dobrej rady […].

Zwróciła się więc Rzeuska z prośbą o pomoc do Fiszmana jednak żadnych informacji i pomocy od niego nie uzyskała.

[…] doszłam do wniosku, że trzeba zrezygnować z szukania oparcia w «rządowych» instytucjach i osobach, że trzeba szukać środków materialnych w społeczeństwie, a papiery przewieźć tajnie. Rozumiałam, że nie będzie to łatwe z bardzo wielu powodów, postanowiłam jednak zwrócić się do ośrodków kościelnych i do Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Lublinie.

Decyzja

By przyspieszyć realizację całego zadania, jakim było pozyskanie z Wilna Archiwum Filomatów, Rzeuska proponuje Pigoniowi, by całą sprawą zajął się Czesław Zgorzelski. Zgorzelski od kilku miesięcy oczekiwał na zezwolenie na wyjazd do Wilna i w momencie otrzymania pozytywnej odpowiedzi był gotowy do natychmiastowego wyjazdu. 26 czerwca 1959 r., Rzeuska przedstawiła Pigoniowi swój pomysł dotyczący poinformowania KUL-u o całym przedsięwzięciu.

Przedstawiłam mu swój projekt. Uznał go za słuszny, chociaż miał wątpliwości, czy Kościół, znajdujący się w tak ciężkiej sytuacji, obciążany przez władze różnymi podatkami, będzie mógł przyjść nam z pomocą.

Tak pokrzepiony prof. Pigoń postanowił zwrócić się z całą sprawą do ks. Prymasa Wyszyńskiego. Kanałami nieoficjalnymi próbował umówić się na audiencję już we wrześniu 1959 r., ale do tej rozmowy nie doszło.

[…] Myślę, że jeśli termin będzie bardzo odległy trzeba się strać o dostęp do [Wysokiego] Szczebla drogą mniej oficjalną. Myślę, że taką drogę może da się znaleźć w KUL. A może dobrze by było już w sprawę wtajemniczyć Zgorz[elskiego], [Irenę] Sław[ińską] [1913–2004; historyk i teoretyk literatury, pracownik KUL-u], niech się pokręcą i załatwią jakoś ten dostęp.

Równolegle podjęto rozmowy dotyczące sfinansowania całego przedsięwzięcia. Rzeuska szacowała, że potrzeba będzie nie mniej niż 30.000 rubli, czyli 60.000 złotych, a być może konieczne będzie również pokrycie kosztów czyjejś podróży. Ruble, które w ówczesnym czasie były dwa razy droższe od polskich złotych, należało wpłacić Irenie Kulickiej w zamian za oddanie Archiwum Filomatów. Nastręczało to o tyle trudności, że należało wtedy znaleźć osobę, która przekaże Kulickiej ruble w Wilnie, a na terenie Polski otrzyma złotówki. Rzeuska zastanawiała się, czy ktoś związany z Kościołem mógłby tam wpłacić od razu ruble.

Osobą pośredniczącą przy wykupie Archiwum będzie ksiądz Piotr Wasiucionek (1908–1978) – były prefekt w Trokach. To właśnie Wasiucionek, znajomy Stefana Rosiaka, przekazał w Wilnie ruble niezbędne do wykupu archiwaliów, a po przyjeździe do Polski otrzymał z rąk Leokadii Małunowiczówny (1910–1980; filolog klasyczna, badaczka antyku chrześcijańskiego, zatrudniona na KUL-u), również pośredniczącej w zakupie, pieniądze w złotówkach. W razie jakichkolwiek problemów z przewiezieniem przez granicę zakupionych archiwaliów planowano zabezpieczyć je na miejscu, w Wilnie. Rzeuska pisała do Pigonia:

Jednak trzeba dążyć do wywiezienia, gdyż zabezpieczenie na miejscu też nie jest takie pewne. Zabezpieczenie nie u tej pani, od której się kupi, wręcz odwrotnie, trzeba od niej natychmiast i jak najszybciej to zabrać. Zabezpieczać będziemy na miejscu w porozumieniu z osobami związanymi tam z Kościołem. Mamy plan. Ale dążyć trzeba do szybkiego zabrania stamtąd. […] Jeśli nam Prym[as] da środki, to niech będzie pewny, że zrobi się wszystko tak, żeby kościół w żadnym wypadku nie był narażony.

W tym samym czasie Rzeuska zwraca się o pomoc do Czesława Zgorzelskiego. Prosi, by ten pomógł w sprowadzeniu części Archiwum Filomatów znajdującej się w Wilnie do Biblioteki KUL. Archiwum to z woli Pietraszkiewiczówny miało być po jej śmierci przekazane polskiej instytucji kulturalno-oświatowej, związanej z Kościołem katolickim. Zaraz po powrocie z Warszawy, by nie narażać siebie, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz społeczności KUL, Zgorzelski przedstawił cały problem księdzu profesorowi Marianowi Rechowiczowi (1910–1983) – ówczesnemu rektorowi uczelni, który zaoferował pomoc w zorganizowaniu spotkania prof. Pigonia z Prymasem. Niedługo potem, 26 listopada 1959 w Warszawie w Pałacu Prymasowskim odbyło się spotkanie zorganizowane z inicjatywy samego Prymasa, w którym uczestniczyli na zaproszenie prof. Stanisław Pigoń i Rektor KUL, ks. prof. Marian Rechowicz. Maria Rzeuska zaproponowała Stanisławowi Pigoniowi, by wykorzystać ten moment i w czasie trwającego wówczas zjazdu polonistów poświęconego Juliuszowi Słowackiemu zorganizować tajne spotkanie dotyczące sprawy przewozu Archiwum Filomatów. Pierwszego dnia spotkania polonistów planowali oni odbyć rozmowy ze Zgorzelskim i Sławińską, a następnie również Zbigniewem Folejewskim (1910–1999; polski historyk literatury, slawista, należał do Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie, wykładowca j. polskiego i rosyjskiego oraz slawistyki porównawczej na Uniwersytecie Wisconsin, wykładowca na Uniwersytecie Kalifornijskim oraz Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver). Przed spotkaniem „zjazdowym” Stanisław Pigoń udał się najpierw na audiencję do Prymasa. Na spotkaniu pojawili się: Leon Płoszewski, Czesław Zgorzelski, Maria Rzeuska oraz Zbigniew Folejewski, który na zjazd Słowackiego przybył z Ameryki. Nie pojawiła się jedynie Irena Sławińska, która według Rzeuskiej dała tym wyraz niechęci, jaki do niej żywi.

Przebieg zebrania był następujący. Prof. Pigoń kazał mi najpierw zreferować samą sprawę. Gdy to uczyniłam, oznajmił, że Prymas przyrzekł poprzeć naszą sprawę i udzielić nam pomocy materialnej w wysokości 30.000 zł. Więcej nie może. Zabrał głos prof. Zgorzelski i oznajmił, że nie może jeszcze nic obiecać, na pewno postara się jednak jakieś fundusze zdobyć od Rektora KUL. Na moje pytanie, skierowane do prof. Folejewskiego, czy w koniecznej sytuacji, gdyby zaistniała w zdobyciu funduszów, mogliby nam pomóc Polacy amerykańscy, otrzymałam odpowiedź, że tak, lecz wtedy zabrał głos prof. Pigoń i powiedział, że sprawę tę chcemy i musimy załatwić sami, naszymi środkami, nie będziemy się więc raczej zwracali o pomoc do amerykańskich Polaków. Na zakończenie przedstawiłam jeszcze, jak (na podstawie dużego już doświadczenia) wyobrażam sobie tajne przewożenie archiwaliów z Wilna do Warszawy i na tym zebranie zakończono.

W ciągu kolejnych dwóch miesięcy dzięki zabiegom Czesława Zgorzelskiego Rektor KUL przekazał brakujące 30 000 zł, co oznaczało, że zakładana przez Rzeuską kwota potrzebna na przewiezienie archiwum z Wilna została zebrana. Z końcem sierpnia 1960 r. Irena Kulicka otrzymała całość kwoty w wysokości 30 000 rubli – ówczesną wartość urzędową 60 000 zł. Od razu okazało się, że kwota ta nie jest wystarczająca. Sprawdziły się też wątpliwości Rzeuskiej związane z przewożeniem archiwum z Wilna do Warszawy: miało to pociągnąć za sobą dalsze koszty, na które nie było już pieniędzy. Trzeba było zorganizować środki na opłacenie transportów. Rektor KUL ponownie przekazał na te cele 30.500 zł, wydano zaś niespełna 21.500 zł. Większość wydanej kwoty zużyto na opłacenie podróży i pobytu w Wilnie osób, które pojechały po archiwalia, resztę kwoty stanowiło opakowanie i inne drobne potrzeby związane z transportem. Mając niezbędną kwotę pieniędzy, Rzeuska mogła zacząć organizować przewożenie Archiwum Filomatów do Polski.

Organizacja

Osoby mogące brać udział w przewożeniu archiwum były przez Rzeuską dobierane specjalnie i wysyłane przy okazji zbiorowych wycieczek jadących do Wilna lub przez Wilno dalej do ZSSR. Rzadziej korzystano z wyjazdów osób prywatnych. Od 6 września 1960 r. do 1 sierpnia 1964 r. odbyło się pięć transportów ukończonych powodzeniem i 3 wyjazdy nieudane, które jednak żadnych kosztów materialnych za sobą nie pociągnęły. Transport ostatni, tj. z dn. 1 sierpnia 1964 r., w części został uwieńczony powodzeniem, w części zaś dotknięty poważną konfiskatą w Brześciu, jak też w części dalszej skonfiskowany przez polską Komorę Celną w Terespolu. Archiwum leżało na strychu u Pietraszkiewiczówny. Co prawda strych był suchy, ale archiwum było zagrożone możliwymi wypadkami losowymi: chorobą, śmiercią, koniecznością opuszczenia mieszkania itp. Sama właścicielka archiwum zwracała się nieraz z prośbą o możliwie szybkie zabranie wszystkiego. W Wilnie niestety nie było do kogo przenieść dokumentów.

6 grudnia 1959 r., na ponad pół roku przed finalizacją zakupu archiwaliów, Rzeuska pisała w liście do Pigonia, że znalazła idealną kandydatkę na wyjazd do Wilna. Chodziło wówczas o Marię Janinę Zienowicz-Zagałowa, polonistkę, która w styczniu mogłaby udać się po archiwum. Niestety, przewidywania Rzeuskiej co do wyjazdu Zagałowej nie powiodły się z uwagi na fakt, że Rzeuska trafiła do szpitala, a wszystkie plany związane z transportem archiwum stanęły w miejscu. Rzeuska opuściła szpital w połowie lutego 1960 r., by wrócić ponownie na leczenie w maju. By wykorzystać ten krótki czas przed ponowną kontynuacją leczenia, podjęła Rzeuska decyzję o poinformowaniu Zienowicz-Zagałowej, że należy w trybie pilnym zacząć organizować wyjazd do Wilna. Miała nadzieję, że w tym przypadku sprawa będzie prosta, gdyż w Wilnie na stałe przebywa siostra rodzona Zagałowej – Helena. Zagałowa faktycznie otrzymała od siostry zaproszenie na przyjazd do Wilna i w ciągu trzech lub czterech tygodni mogła wyjechać. Miała ona sprawdzić, czy „cenne książki w prywatnym antykwariacie”, jak mawiała, jeszcze tam są, ponieważ upłynęło dużo czasu od poprzedniego spisu stanu faktycznego. Jeśli byłyby tam, należało je przywieźć i Rzeuska nakreśliła już realny plan tego transportu.

Przyjaciółka Rzeuskiej, Maria Zienowicz-Zagałowa, z końcem kwietnia 1960 r. otrzymała wizę zagraniczną i z końcem czerwca lub początkiem lipca udała się w podróż do Wilna. Zgorzelski poinformowany o całej sprawie sprowadzenia Archiwum Filomatów z Wilna wziął na siebie odpowiedzialność przygotowania Zienowicz-Zagałowej do tej podróży. Przekazał on kobiecie wszystkie informacje dotyczące miejsca zamieszkania spadkobierczyni archiwum, informacje dotyczące planu przekazania pieniędzy przez ks. Wasiucionka przy pomocy ks. Kamila (znajomy Stefana Rosiaka, który pomagał w kontakcie z księdzem Piotrem Wasiucionkiem, proboszcz parafii w Jaszunach), zapoznał ją ze spisami archiwaliów wykonanymi przez Stefana Rosiaka i pouczył, co powinno zostać przywiezione w pierwszej kolejności. Z uwagi na fakt, iż Rzeuska przebywała w szpitalu, Zgorzelski zobowiązał się zorganizować pieniądze na wyjazd do Wilna u Prymasa Wyszyńskiego.

Kiedy zorganizowano pieniądze, Zienowicz-Zagałowa w czasie wakacji wyjechała z synem do Wilna. Wzięła pod uwagę fakt, że bagaż dla dwóch osób może być większy niż dla jednej, ponadto miała nadzieję na mniej restrykcyjną kontrolę celną dla kobiety z dzieckiem. Liczyła również, że zabawki i książeczki dla dzieci mogą okazać się pomocne. Z uwagi na fakt, że zrezygnowała z pracy, mogła spędzić w Wilnie więcej czasu, niż początkowo planowała. Jej zadaniem było spotkanie się z ks. Piotrem Wasiucionkiem i poinformowanie go o wytycznych dotyczących przekazania pieniędzy Irenie Kulickiej.

Znajdujące się w domku Ireny Kulickiej archiwalia popakowane były w teczki, „światły” i ciemny papier, szare worki płócienne, czarne worki oraz „worki z płótna szarego z ukośną nitką utkanego”. Każda jednostka archiwalna tego zbioru miała wybitą małą owalną pieczątkę z napisem „Archiwum Filomatów”.

Materiały zostały pogrupowane w trzy duże teki oraz pięć pakunków. W tece pierwszej znajdowały się autografy Adama Mickiewicza (cz. I – autografy przepisane przez Onufrego Pietraszkiewicza, cz. II – autografy), w drugiej – korespondencja, w trzeciej – materiały do Procesu Filomatów i Filaretów w Wilnie. W pięciu pakunkach znajdowało się kolejno: 1 – Listy Onufrego Pietraszkiewicza i do niego, nieco pisma Onufrego z lat 1814–1867 oraz pisma niezdeterminowane; 2 – Odpisy korespondencji z Onufrym Pietraszkiewiczem z lat 1824–1827; Druki; Pisma – odpisy – odnoszące się do dziejów Uniwersytetu; 3 – Materiały do historii Filomatów – oryginały i odpisy; IV – Materiały do historii Filomatów – rękopisy; V – Materiały do historii Filomatów – oryginały, odpisy oraz uwagi i całe arkusze pisane ręką Stanisławy Pietraszkiewiczówny oraz Historia Filomatów – całość zawierająca 152 karty z poprawkami dokonanymi ręką Stanisławy Pietraszkiewiczówny.

Zadaniem Zienowicz-Zagałowej było przewiezienie materiałów najcenniejszych – rękopisów Adama Mickiewicza znajdujących się w tece pierwszej. Było to o tyle trudne, że Kulicka nie otrzymała jeszcze całości obiecanej kwoty (30 000 rubli) i nie chciała wydać rękopisów. Dopiero z końcem sierpnia 1960 r., po otrzymaniu pieniędzy, przekazała Zienowicz-Zagałowej najcenniejsze papiery. Do wyjazdu do Polski ukryła je Zagałowa w domu swojej siostry Heleny, by tam przed wyjazdem zabezpieczyć je przed konfiskatą. Na polecenie Zgorzelskiego zwróciła się do prof. Andrzeja Święcickiego – wileńskiego matematyka z prośbą o pomoc w ukryciu rękopisów. „«Zapakowałam» archiwalia w określony sposób w walizce. Ale też miałam je w książeczkach obrazkowych, w których metodą introligatorską umieścił je pan Święcicki”. (Warto nadmienić, że na przemyconych tą metodą papierach, wszytych w książeczki oraz wkładkę walizki, do dziś pozostały ślady. To małe dziureczki od igły i nici, jakimi przyszyte zostały do płótna oraz okładek). Książeczki nie pomieściły jednak wszystkiego. Resztę rękopisów trzeba było ukryć w walizkach. Niektóre z rękopisów wszyte zostały w górną wkładkę do walizki na sukienki i bluzki. Zagałowa, mając już za sobą pierwszą od czasów repatriacji podróż do Wilna w lipcu 1958 r. oraz nauczona wcześniejszymi doświadczeniami, postanowiła, by nie zwracać uwagi celników na bagaż i uniknąć w tym względzie rewizji, przygotuje dla celników coś „trefnego”.

Bo Polka, która nie wiezie niczego na handel, jest bardziej podejrzana, niepojęta. Trzeba się zmieścić w granicach stereotypu, według wyobrażeń straży celnej. Nakupowałam więc pończoch stylonowych […]. Wzięłam ich ponad dozwoloną ilość.

Z wypchanymi przesadnie rękawami wsiadła z synem do pociągu w drogę powrotną. Na granicy zostali zatrzymani przez celników. Monstrualnie wypchane rękawy odwróciły uwagę od walizek i celniczka z dumą wykryła „przemycane” pończochy. Zagałowa udawała zawstydzoną. W tym czasie jej synek spokojnie oglądał książeczki obrazkowe, które leżały w przedziale na stoliku.

Kilka dni przed przyjazdem Zienowicz-Zagałowej do Warszawy Rzeuska relacjonowała Pigoniowi:

W tej chwili sytuacja jest taka, że już zabraliśmy [Adama] z jego dotychczasowego przytułku, uregulowaliśmy tam całą za niego należność tak, że jest już pod naszą opieką w naszych rękach. Chcemy żeby przyjechał, ale są poważne trudności, bo ma delikatne zdrowie – nie chcemy go narażać. Jeszcze w tej chwili nie wiadomo, jak się ułoży. Przed 15.X. będzie już na pewno wiadomo.

Kilka dni później do Warszawy wraca Zienowicz-Zagałowa. Obawiając się trzymania rękopisów Mickiewicza w domu oraz niemożności w tym czasie przekazania ich Czesławowi Zgorzelskiemu, prosi Rzeuską o znalezienie miejsca, w którym mogłyby być przechowywane. Rzeuska oświadcza, żeby Zagałowa samodzielnie udała się z archiwaliami do Lublina i pozostawiła je w mieszkaniu Zgorzelskiego. W tym czasie Rzeuska zawiadamia Stanisława Pigonia i informuje, że poleciła oddać przewiezione rękopisy Zgorzelskiemu:

Książki nadeszły, nie wszystkie, ale lwia część najważniejszych. Najważniejsza sprawa dla Pana to autografy dzieł, one właśnie są w spisie, który Pan Profesor nadesłał i który ma Pan w odpisie łatwo znaleźć jakie i które autografy. Co do listów, to tylko cząstka. Bardzo ciekawe te książeczki, z całości ilościowo to mało, a jakościowo dużo i to, co Pana najbardziej interesuje. Spodziewamy się i reszty książek, etapami. […] Kart razem: utwory: 27, listy 57 = 84. Samych utworów nie przeliczyliśmy a listów: Mic[kiewicza] 14, Maryli – 16 i do niej 2 [faktycznie w pierwszym transporcie przywieziono: listy Mickiewicza – sztuk 16, kart 26; listy Maryli – sztuk 18, kart, 32, co daje razem 34 listy i 58 kart – przyp. U.J].

Dzięki pierwszemu udanemu transportowi rękopisów z Wilna do Warszawy udało się przywieźć Zienowicz-Zagałowej następujące utwory Mickiewicza:

1. Pierwiosnek (kopia), 2. Nauka. Koniec Pani Twardowskiej. Cztery Toasty, 3. Upiór, 4. Do Dziadów części II, 5. Romantyczność (Listy) Do Tomasza. Do Jeża. Olympia, 6. Jamby powszechne, 7. Dziady cz. II (kopia), 8. L’art dramatique…, 9. Oda do młodości 10. Do Pryska (Z Horacyusza). Razem 27 kart.

Czekająca na ponowne wezwanie do szpitala Rzeuska postanawia organizować kolejne transporty „książek” z Wilna. Z początkiem lutego 1961 r., po wyjściu ze szpitala, Rzeuska zaczęła ponownie pełnić swoje „zwykłe «Adamowe» funkcje”. Organizowała kolejne wyjazdy do Wilna i szukała środków na przewiezienie pozostawionego tam Archiwum, będąc w stałym kontakcie ze Stanisławem Pigoniem, którego prosiła o porady co do dalszego działania. Każdą wolną chwilę poświęcała na organizowanie transportów. Rozpytywała, kto i w jakim celu jedzie do Wilna. Zwracała się głównie do bliskich znajomych, jednak nie wtajemniczała ich nadto w sprawę.

W maju 1961 r. znowu czekała z nadzieją na przywiezienie kolejnej partii „książek”. W ciągu najdalej półtora miesiąca miała wrócić z Wilna osoba, która przywiezie kolejną część interesującego materiału. Następnie miały pojechać kolejne osoby. W połowie lipca raportowała Pigoniowi:

Nie odpisywałam długo, gdyż czekałam, co wyniknie z tej wycieczki do [Wilna – przyp. U.J]. Jedna się nie udała, dopiero druga, dziś mam w ręku te listy […]. Niestety, jest ich mało, bo tylko 8, co tworzy kart 18. Tam są ostrożni i nie chcieli dać więcej z tej biblioteki. […] Są bardzo interesujące i obszerne. Lata 1819–1821.

Niestety, nie udało się ustalić, kto przewiózł wspomniane listy z Wilna do Warszawy.

Łącznie do maja 1961 r. przywieziono do Warszawy 103 karty rękopisów, czyli: 10 utworów i 24 listy Adama Mickiewicza oraz 18 listów przyjaciół i rodziny poety. Zaczęto się martwić, że w takim tempie nie uda się szybko sprowadzić rękopisów do Warszawy.

Sprowadzenie materiałów do Polski uważała Rzeuska za swoje zadanie życiowe, nie tylko z uwagi na znaczenie archiwaliów, ale przede wszystkim dlatego, że wzięła na siebie całą odpowiedzialność materialną. To ona dysponowała pieniędzmi, rozliczała każdy wyjazd i prowadziła dokumentację rachunków. I rozliczała bardzo skrupulatnie. W notatkach zapisywała:

Wpływy: […] Dotacja Prymasa na zakup – 30.000; […] Dotacja KUL na zakup – 30.000; […] Dotacja KUL na koszty sprowadzenia – 15.000; […] Dotacja KUL na koszty sprowadzenia – 15.000 [rektor KUL-u przekazał w sumie na ten cel 30 500 zł – przyp. U.J]. Razem: 90.000. Wydatki: […] Wykup Archiwum Filomatów – 60.000; […] Koszty sprowadzenia – 7.150; […] Koszty sprowadzenia – 14.430. Razem wydatki: 81.430.

 W liście do Pigonia pisała:

Co do sprawy naszych ważnych naukowych materiałów. Planuję realnie dalsze ich sprowadzanie. To, że się w ostatnim okresie mimo wysiłków nie udał, nie znaczy, że się dalej nie uda. Ważne jest, że zostały zabezpieczone i są nasze, […] nie [do] cudzej dyspozycji.

Mimo że we wspomnieniach Zienowicz-Zagałowej znajduje się informacja o przewożeniu materiałów z Wilna do Warszawy w roku 1962, żadne dokumenty tego nie odnotowują. Można więc słusznie przyjąć, że od ostatniego udanego transportu, czyli od roku 1961 (8 listów, 18 kart) dokonanego przez nieustaloną osobę aż do roku 1963 nie przywieziono do Polski żadnej karty pochodzącej ze zbioru Archiwum Filomatów. Cały czas jednak próbowano przygotować kolejne wyjazdy. Niestety i ten wyjazd nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Pigoń zaczynał powątpiewać w to, że materiały zaczną pojawiać się w Polsce szybciej i w większej ilości. W rozmowie ze Zgorzelskim ujawnił, że chce przewiezione autografy Mickiewicza publikować. Wywołało to w Zgorzelskim i Rzeuskiej obawy; sądzili oni, że takie posunięcie może utrudnić, a nawet uniemożliwić załatwienie reszty, i że lepiej je ogłaszać razem, kiedy około wiosny rezultaty sprowadzania materiałów będą obfitsze. Ponad cztery miesiące później Rzeuska zapewniała Pigonia, że

tym razem ta praca nad mickiewiczowskimi materiałami już pójdzie chyba pomyślnie i powinna dać owoce dużo obfitsze. Może wszystko wyglądać powolnie, ale moje wysiłki i starania są nieustanne i żyję nimi w dzień i w nocy.

W roku 1963 Rzeuska organizuje dwa transporty, licząc na to, że przywiezione zbiory będą znacznie większe niż poprzednie. W połowie czerwca nadarzyła się okazja polecenia znajomemu Rzeuskiej, który wyjeżdża do Wilna, przywiezienia ładunku z materiałami Archiwum Filomatów. Miałby on przywieźć resztę listów Mickiewicza i wszystkie odpisy jego utworów przepisane przez Pietraszkiewicza. Okazało się, że pod koniec sierpnia 1963 r. w owym transporcie przyjeżdżają do Warszawy nie listy i utwory Mickiewicza, a listy Onufrego Pietraszkiewicza do rodziny. W jednym z listów Rzeuska raportuje Pigoniowi:

Od kwietnia trzema etapami sprawę tę przeżywałam i opracowywałam na nowo z coraz innym posłem. Za każdym razem miałam podstawę, żeby sądzić i żywić nadzieję: tym razem otrzymam je. I trzy razy nic z moich nadziei nie wyszło. Właściwie nie nic, bo w sierpniu otrzymałam 92 listy Pietraszkiewicza [168 kart – przyp. U.J] i trochę też innych rzeczy, ale listy P[ietraszkiewicza] mają charakter ściśle rodzinny, ich waga więc naukowa i kulturalna, a nawet historyczna jest mniejsza.

W notatkach pozostawionych przez Rzeuską przy sierpniowym transporcie z roku 1963 r. widnieją następujące inicjały: przy listach Onufrego Pietraszkiewicza do rodziny – „Z.P.” [Zofia Polanowska? – przyp. U.J.] (168 kart), natomiast przy jednym liście O. Pietraszkiewicza – „J.A.” [Janina Adamowicz, pracownik Biblioteki Narodowej lub Jadwiga Arkuszewska? – przyp. U.J.] (2 karty). Łącznie do sierpnia 1963 r. przywieziono do Warszawy 273 karty rękopisów.

Wpadka

Prace związane z organizacją transportów stały się ogromnym obciążeniem dla Rzeuskiej. W listach pisała, że jest śmiertelnie zmęczona. By przyspieszyć pracę nad sprowadzeniem Archiwum Filomatów do Warszawy, Rzeuska, Zgorzelski i Zienowicz-Zagałowa ustalili, biorąc za dobrą lekcję transport z 1960 r., że ta ostatnia poprosi siostrę Helenę o to, by ta wysłała jej zaproszenie do Wilna. Jak zwykle w takich wypadkach wcześniej ustalili wspólnie, co ma być przywiezione, i w kilku wariantach opracowali sposób opakowania i ukrycia archiwaliów na drogę. Chodziło przede wszystkim o resztę listów Mickiewicza, które utknęły w Wilnie i od dłuższego czasu nie można ich było sprowadzić do Polski. Jeśli się nie uda, postanowili, że najpilniej należy przywieźć materiały znajdujące się w tece 1. i 3. oraz z pakunku II. Siostra Zagałowej nie przysłała jej jednak zaproszenia, choć była o to proszona. Dlaczego, nie wiadomo.

Nie otrzymując zaproszenia, zapisała się Zienowicz-Zagałowa na wycieczkę organizowaną przez „Orbis” do ZSRR, m.in. do Wilna, gdzie planowała udać się tym razem z córką Kamilą. Potrzeba wyjazdu była o tyle pilna, że należało jak najszybciej przewieźć do kraju pozostawioną w Wilnie część Archiwum Filomatów. Zagałowa dowiedziała się, że z domu, w którym mieszkała do 1945 r., wysiedlono wszystkich mieszkańców, by poddać budynek kapitalnemu remontowi. Mieszkania sześcio- i czteropokojowe miały być przerabiane na mniejsze. W jej byłym mieszkaniu znajdowała się skrytka zbudowana na potrzeby związane z działalnością konspiracyjną podczas okupacji. To tam znajdowały się listy Adama Mickiewicza. W niej też umieściła rękopisy Filomatów w czasie walk o Wilno w 1944 r. na polecenie Stanisławy Pietraszkiewiczówny.

Ponieważ nie wiem, czy dożyje końca wojny i co może się jeszcze stać, pragnie Archiwum Filomatów zabezpieczyć. Prosi, żeby ta część, która znajduje się u mnie (108 listów A. Mickiewicza), pozostała pod moją opieką, póki jej nie zażąda. Gdyby umarła, prosi o przekazanie materiałów Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu, do jego Biblioteki, gdyż w razie jej śmierci znajdzie się tam całość Archiwum Filomatów.

 Zagałowa bała się, że podczas remontu zbiory mogą ulec zniszczeniu, m.in. w wyniku nieświadomości robotników budowlanych. W związku z tym wraz z córką zapisała się na wycieczkę przewodników PTTK do Związku Radzieckiego trasą: Brześć, Moskwa, Leningrad, Wilno, Mińsk i powrót przez Brześć do Warszawy.

Wyjechały 17 lipca 1964 r., granicę w drodze powrotnej przekraczały 31 lipca 1964 r. Zadanie było trudne, bo program wycieczki przewidywał tylko krótki pobyt w Wilnie, a noclegi zarezerwowane był w Trokach, oddalonych od Wilna o ponad 30 km. Po przyjeździe na miejsce Zagałowa po spotkaniu siostry na dworcu odłączyła się od wycieczki, pozostawiając Kamilę pod opieką swoich młodszych koleżanek. By nie narażać siebie, córki oraz siostry, wszystkie najważniejsze prace musiała wykonywać nocą. Zdawała sobie oczywiście sprawę z tego, że nie nocując z całą grupą w Trokach, ściąga na siebie obserwację powołanych do tego urzędników. W Wilnie listy Adama Mickiewicza okazały się z początku trudne do wydobycia, więc Zagałowa zdecydowała się na zabranie 3 wymienionych wyżej grup filomatianów. Okazało się też, że archiwalia uległy przepakowaniu, a spisy, które zostały sporządzone przez Stefana Rosiaka, w których opakowanie wzięte jest pod uwagę w wysokim stopniu, nie są już aktualne. Od tej pory w zapotrzebowaniach musieli się powoływać wyłącznie na tematykę i rodzaj dokumentów, co nastręczało wielu trudności, szczególnie przy przygotowywaniu planu wyjazdów i ustalaniach dotyczących liczby zabieranych ze sobą kart. Zagałowa pakowała rękopisy w wielkim pośpiechu i ogromnym napięciu, gdyż miała niewiele czasu, właściwie tylko noce, ponieważ w ciągu dnia musiała brać aktywny udział w wycieczce.

Materiały ukrywała w sposób następujący: część zaszyła w dno wewnętrzne wkładki walizki służącej zwykle do układania na niej lekkich rzeczy, które chroni się przed zgnieceniem np. krawatów czy apaszek. Część ułożyła w podręcznej, dużej torbie pod podszewką. W trakcie dalszego pakowania, na kilka godzin przed odjazdem, ku swej wielkiej radości, udało jej się wyciągnąć ze skrytki wszystkie listy Mickiewicza. 15 listów już opakowane, wklejone w dziecinną, rosyjską książeczkę-harmonijkę, resztę – 58 listów Mickiewicza i 41 listów filomackich luzem, nieopakowane. Rzeczy niedopakowane spisała i zabrała się do odzyskanych materiałów, tj. listów Adama Mickiewicza. Ukryła je między ściankami dwóch identycznych, niewielkich, słomkowych koszyczków. Koszyczek zewnętrzny, który nieco prześwitywał, oddzieliła od papierów kawałkiem kremowej barwy jedwabiu, następnie zszyła koszyczki u góry, pozostawiając naturalnie tylko jedną parę uszu, drugą natomiast usunęła. Tak powstał jeden koszyczek.

W drodze powrotnej 31 lipca 1964 r. po stronie sowieckiej na stacji w Brześciu Litewskim, w komorze celnej w czasie rewizji wykryto archiwalia w torbie podręcznej i we wkładce walizkowej.

Na granicy wpadłam, wszystko wskazywało na to, że ktoś zawczasu musiał moją osobę wyróżnić w anonsie na granicy. […] Dość, że mój bagaż został poddany gruntownej kontroli. A kiedy celnik, przejrzawszy walizkę, niczego nie znalazł, wrócił do niej raz jeszcze i zdejmując górną wkładkę na sukienki i bluzki, tę zabezpieczającą przed zagnieceniem, jeszcze raz zaczął ją oglądać i obmacywać. W pewnej chwili zdjął ubrania z wkładki i badając ją samą, szarpnął za papier, którym była oklejona. Dojrzał… papiery.

W tej chwili celnik polecił Zagałowej, by wraz z bagażem odłączyła się od wycieczki. Córce jej pozwolono z innymi uczestnikami wycieczki jechać dalej. Matka zdążyła jednak wręczyć jej jeszcze klucze do mieszkania i „koszyczek z jedzeniem”, zawierający bezcenne listy, a sama udała się na przesłuchanie. Zienowicz-Zagałowa została uznana winną przewożenia przedmiotów kontrabandy. Według protokołu zatrzymano wtedy 548 kart rękopisów. Okazało się, że celnik jest zupełnie nieprzygotowany do spisywania protokołu.

Zaczął zdejmować obwoluty, liczyć poszczególne strony, a zdarzało się, że niektóre rękopisy miały końcową kartę niezapisaną, która jednak liczyła się i była objęta w rachunku uwidocznionym na obwolucie. […] Mnie [zależało], by można było podjąć starania dla odzyskania skarbu, by nie zawieruszył się żaden papier podczas tej wsypy.

 Mimo, że ustalenia miedzy Rzeuską, Zgorzelskim a Zienowicz-Zagałową były jasne, na pytanie celników, co to za papiery i skąd je ma, nie odpowiedziała według sposobu ustalonego właśnie na taką ewentualność. Odpowiedziała mianowicie, że papiery te są jej rodzinną własnością. Otrzymała je od krewnej, Stanisławy Pietraszkiewiczówny, w której posiadaniu, jako jej własności, odziedziczone po ojcu, były stale.

W ostatnich tygodniach znalazły się one w niebezpieczeństwie, ponieważ dom, w którym się znajdowały, poddany został kapitalnemu remontowi. Stanisława Pietraszkiewiczówna już od kilkunastu lat nie żyje, musiałam więc papiery wydobyć i przekazać je do polskiej naukowej instytucji. Żeby więc uchronić je przed niebezpieczeństwem i spełnić wolę kuzynki, zabrałam je i wiozę.

Spisywanie protokołu trwało od godziny 13:00, z czterogodzinną przerwą, do godz. 23:00. W przerwie postanowiła poinformować siostrę o swoim zatrzymaniu, by ta w razie konieczności przygotowała się psychicznie na ewentualne przesłuchanie i mówiła to samo, co zeznawała sama. Podała list jakiejś pasażerce z prośbą o wrzucenie go do skrzynki w miejscowości, do której się kieruje. Helena list otrzymała. Na zakończenie Zienowicz-Zagałowa została poinformowana, że papiery zostają zatrzymane. Otrzymała kopię „Protokołu nr 2093/64 zatrzymania przedmiotów kontrabandy” oraz załączony do niego spis zatrzymanych przedmiotów. Oświadczono jej, że papiery zostaną przesłane do Mińska lub do Moskwy, gdzie będą ocenione pod względem swej wartości naukowej, a ona ma miesiąc na wysłanie do Głównego Urzędu Ceł w Moskwie na ręce naczelnika Komory celnej w Brześciu odwołanie i prośbę o zwrot. Po tych wszystkich zabiegach pozwolono jej wrócić do Warszawy. Swoją drogę z Brześcia do Warszawy spędziła w przedziale ze Stanisławem Hadyną, założycielem i kierownikiem artystycznym Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

[…] zwróciłam się do Stanisława Hadyny z zapytaniem, czy nie zechciałby zabrać ze sobą książeczki dziecięcej, w której znajdowały się oprawione introligatorsko niektóre utwory Filomatów. Przedstawiłam mu swoje położenie i moją niepewność, czy przed wsiadaniem do pociągu nie zostanę ponownie poddana kontroli celnej. A chciałabym chociaż to ocalić.

W Warszawie była 1 sierpnia 1964 r. Już w swoim domu dowiedziała się, że gdy jej córka przekroczyła granicę sowiecko-polską w Terespolu, polska służba celna poddała ją szczegółowej kontroli, również osobistej, rozbierając do naga po tym, jak znaleziono zawartość koszyczka z żywnością. Prawdopodobnie był to skutek telefonu sowieckiej Komory celnej, która wcześniej dokonała rewizji jej matki. Pierwszy kontroli poddali koszyczek. „W Białej Podlaskiej celnicy zabrali dziewczynkę i wysiedli z nią, wycieczka zaś pojechała dalej”. Celnicy wraz z Kamilą wrócili do Terespola innym pociągiem, gdzie na dworcu znajdowała się Komora celna. Poddano wtedy dziewczynkę szczegółowej rewizji osobistej.

Z koszyczka po częściowym jego rozpruciu dość brutalnie wyciągnęli wszystkie listy, tak że niektóre poszarpali na brzegach, i znów poddali ją indagacjom. Dociekliwie wypytywano, czy wiedziała, co wiezie. Kamila zgodnie z prawdą ciągle powtarzała, że nie wiedziała.

Zatrzymano wówczas 108 listów ze stemplem Archiwum Filomatów. Wydano też Zaświadczenie nr 346574 na zatrzymany „koszyczek ze słomki koloru żółtego”. Po spotkaniu z matką Kamila opowiedziała dalsze momenty rewizji celnej.

Mówiono do niej m.in. «Nie mamy ci za złe, że przewiozłaś to do Polski, teraz wszystko będzie zależało od tego, czy jest to własność prywatna, czy też wykradziona z radzieckich archiwów. Będziemy się starali nie oddać tego Związkowi Radzieckiemu». Powiedzieli jej jeszcze: «Wzięłaś udział w historycznym zdarzeniu».

Archiwalia i koszyczek zatrzymano, dziewczynce po wręczeniu jej kwitów i spisu pozwolono odjechać do Warszawy.

Epizod biurokratyczny

1 sierpnia 1964 r. Zagałowa opowiedziała Rzeuskiej cały przebieg sprawy i wręczyła jej 15 uratowanych listów Adama Mickiewicza. Postanowiły, że starania o odzyskanie zatrzymanych w Brześciu archiwaliów będą prowadzić w dwóch kierunkach – przez odwołanie się do Głównego Urzędu Ceł w Moskwie oraz na drodze dyplomatycznej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie. Zdecydowały, że nazajutrz Zagałowa wyjedzie do Terespola i podejmie starania, by zdjęto odpowiedzialność karną z jej córki, a winą za przewóz archiwaliów obarczoną ją.

Naczelnik oddziału dochodzeń w Komorze celnej, Ryszard Trochimiuk, który prowadził kontrolę Kamili, ucieszył się z przybycia matki. Zajściem był zmartwiony. Bardzo się tłumaczył, że dokonano osobistej rewizji dziewczynki. […] Prosił o złożenie wyjaśnienia na piśmie, że córka nie wiedziała, co się znajduje w koszyczku poza żywnością. J[anina] Z[agałowa] uczyniła to. […] Żałował, że sam nie ma prawa wszczętego karnego dochodzenia umorzyć. Może to uczynić tylko centrala w Warszawie. Powiedział, że jutro tam z tą sprawą pojedzie i zaproponował, żeby i ona tam przyszła.

Jak wspominała po latach Zagałowa:

[…] stacja w Terespolu jest poddana szczegółowej inwigilacji i pracownicy placówki celnej mają powody do obaw o bezpieczeństwo zarekwirowanego skarbu ważnego dla kultury narodowej. Najcenniejsza część przewożonych przeze mnie skarbów znajdowała się właśnie w koszyczku: listy Mickiewicza, jego rodziny i Maryli Wereszczakówny.

Nazajutrz, 3 sierpnia, w Głównym Urzędzie Celnym zjawił się jednak inny urzędnik z Terespola. Nie był zbyt uprzejmy i nic nie obiecywał w kwestii zwrotu archiwaliów. W tej sytuacji Zagałowa zdecydowała się szukać pomocy i za poradą męża zwróciła się do jego osobistego znajomego, wiceministra Kultury i Sztuki, Zygmunta Garsteckiego (1912–1988; filolog polonista, Podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Sztuki). Gdy w Ministerstwie zreferowała mu sprawę zatrzymania papierów, zdumiał się w najwyższym stopniu, że w czasach obecnych ktoś odważa się na takie czyny, jak tajne przewożenie archiwaliów przez granicę.

J[anina] Z[agałowa] poinformowała go, że była to własność jej krewnej, Stanisławy Pietraszkiewiczówny, od której otrzymała je dla uchronienia przed wypadkami wojny, a w razie jej śmierci przekazania w charakterze wieczystego daru Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu, zaś sam akt przekazywania, gdyby do niego doszło kiedyś, ma się odbyć z wiedzą i przy obecności profesora Stanisława Pigonia. Ta informacja, mówiąca o konieczności przekazania archiwaliów Katolickiemu Uniwersytetowi bardzo się wiceministrowi nie podobała.

Garstecki powierzył załatwienie kwestii z urzędem celnym zastępcy dyrektora gabinetu ministra, prawnikowi Wacławowi Osińskiemu. Osiński tego samego jeszcze dnia porozumiał się z urzędem celnym. Zagałową poinformowano, że w razie powodzenia i odzyskania archiwaliów zbiory te muszą zostać zamknięte na 25 lat w sejfach Narodowego Banku Polskiego, gdyż w ten sposób przemycone przedmioty zostają zalegalizowane i nie podlegają już zwrotowi. Jeśli zbiory zostaną utajnione w NBP, musi się ona zobowiązać do milczenia. Zagałowa odmówiła, ponieważ nie chciała zniweczyć ryzyka, jakie podjęła podczas przewiezienia tych zbiorów, aby nie miały służyć polskiej kulturze. Ponadto żyją ludzie, którzy muszą zajrzeć do Archiwum Filomatów przed ukończeniem swoich prac wydawniczych. Należy również podkreślić szczególną życzliwość Wacława Osińskiego w związku z całą sprawą. Nie mógł wiele, lecz wszystkie jego rady, udzielane Zagałowej jakby nawet prywatnie, miały na celu pomóc jej w odzyskaniu archiwaliów. Nie można tego powiedzieć o wiceministrze Garsteckim. Jego celem było wyłącznie te dokumenty jej odebrać i nie dopuścić, by przeszły w ręce KUL-u.

Twierdził, że Ministerstwo nie może listów wydać, żeby wiadomość o nich nie dotarła do Związku Radzieckiego. O prof. Pigoniu wyrażał się negatywnie, jako o «naszym wrogu», żądał od J[aniny] Z[agałowej], żeby zwłaszcza jemu, ale w ogóle nikomu o archiwaliach nie mówiła. […] [Osiński] poradził jej tylko, żeby złożyła do Ministerstwa podanie o ich zwrot.

Podanie takie zostało złożone w Ministerstwie Kultury i Sztuki 19 sierpnia 1964 r. Odpowiedź jednak nigdy nie nadeszła.

Po kilku bezskutecznych prośbach o zwrot papierów 26 sierpnia 1964 r. Zienowicz-Zagałowa uzyskała kolejną możliwość spotkania się z Garsteckim. W czasie blisko dwugodzinnej rozmowy, w myśl ustalonego wraz z Rzeuską i Zgorzelskim planu taktycznego, Zagałowa zawiadomiła wiceministra, że o sprawie przywiezienia części Archiwum Filomatów, o ich oznaczeniu i zatrzymaniu przez Ministerstwo Kultury i Sztuki zawiadomiła już Czesława Zgorzelskiego, profesora KUL. Oczywiście w ministerstwie nikt nie przypuszczał, że nie zastosuje się ona do polecenia dotyczącego zachowania sprawy w tajemnicy. Nikt też nie przypuszczał, że prof. Zgorzelski i prof. Pigoń są od początku poinformowani o całej sprawie. Garstecki zwrotu archiwaliów, o które prosiła wielokrotnie ustnie i w związku z niedawno złożonym pismem, nie obiecywał, tłumacząc, że dokumenty należy ukryć, nie rozpowiadać o nich naokoło, bo może to sprowadzić ewentualne żądania Związku Radzieckiego o zwrot materiałów. Wówczas Zagałowa zaproponowała, aby zrobiono ich ręczne kopie i w razie żądania zwrócono kopie z zawiadomieniem, że do Polski przywieziono nie oryginały, lecz odpisy. Bo nikt, kto dotychczas tych papierów widział, nie zna się i nie stwierdzi, czy widział oryginały, czy odpisy. Wiceminister odpowiedział, że takiej możliwości nawet nie dopuszcza. Dla Zagałowej stało się jasne, że chodzi nie o to, żeby nie wiedział Związek Radziecki, ale o to, żeby ich nie dostał Katolicki Uniwersytet Lubelski. Proponowała również, żeby wiceminister wyszedł na chwilę do innego pokoju

zostawi otwartą sekretarkę […], a ja ukradnę i ucieknę. Przekażę je we właściwe ręce, bezpieczniejsze i bardziej utajnione od sejfu, a panowie mnie potem złapią i wsadzą do więzienia za kradzież. Przyjdzie amnestia. Ja wyjdę. A cel całego przedsięwzięcia zostanie osiągnięty: znawcy Mickiewicza będą mieli dostęp do źródeł dla nich niezbędnych, by rzecz mogli doprowadzić do końca.

Na zakończenie tej ciężkiej, nieprzyjemnej rozmowy, wiceminister zawiadomił ją, że decyzję ostateczną Ministerstwa otrzyma na początku września, gdy wróci minister Kultury i Sztuki. Zagałowa poprosiła wówczas wiceministra o spis przetrzymywanych w sejfach rękopisów. Obawiała się, że przewieziony materiał może być łatwym łupem dla różnych osób. Wiceminister zgodził się na to i niechętnie skierował ją do Osińskiego, by od niego odebrała jeden egzemplarz spisu. Okazało się jednak, że mimo zapewnień takie spisy nie zostały wykonane przez Ministerstwo. Żadnego spisu, poza celnym, jeszcze nie było. 27 sierpnia 1964 r., w rozmowie Zagałowej z Osińskim, który od początku wykazywał jej chęć pomocy, ustalili, że oboje dokonają spisu na miejscu.

Spis jest zrobiony w ten sposób, że odsyła do kolejnych numerów wykazu urzędowego Komory celnej w Terespolu i dopełnia ten wykaz datą każdego listu (tylko wskazaniem na rok), nagłówkiem i podpisem, w braku nagłówka i podpisu, tekstem początkowych słów. […] okazało [się], że cały zasób wynosi nie 108, jak podaje wykaz terespolski, lecz 109 listów. […] Spis ten stał się jedynym dowodem, rodzajem pokwitowania, że materiały znajdują się w rękach Ministerstwa Kultury i Sztuki, bardzo co prawda niewystarczającym jednak, gdyż bez żadnej pieczątki.

Ostatecznie okazało się, że wśród 109 listów autorem 68. jest Adam Mickiewicz. Reszta w liczbie 41. stanowi korespondencję jego brata Aleksandra, Józefa Jeżowskiego i Maryli Wereszczakówny.

W obawie, że ostateczna decyzja Ministerstwa Kultury i Sztuki nie przyniesie pozytywnego rozstrzygnięcia, Zagałowa postanowiła uprzedzić urzędników i przy pomocy Rzeuskiej i Zgorzelskiego napisała do resortu, a w liście wyłożyła racje, które by utrudniły państwu zagarnięcie archiwaliów. Opisano w nim prawie bez ogródek, że Ministerstwo dąży do zatrzymania dokumentów, i że w tej sytuacji Zagałowa, nie mogąc dalej znosić wyczerpującego dla niej niepokoju o los archiwaliów, zdecydowała się prosić KUL, jako właściciela tego skarbu, o przejęcie sprawy i rozpoczęcie pertraktacji z Ministerstwem. W ten sposób uniwersytet uzyskał podstawę do interweniowania. 16 września 1964 r. Rzeuska w liście do Pigonia pisała:

Wykoncypujemy z J[aniną] Z[agałową] taki list, w którym J[anina] Z[agałowa] zawiadamia Pana Profesora oficjalnie, zgodnie z wolą S. Pietraszkiewiczówny, o losie archiwaliów i o tym, że o sprawie zawiadomiła już KUL. Mając odpis pisma, który tu załączam, i list J[aniny] Z[agałowej], będzie Pan Profesor miał formalną postawę do występowania, gdzie i jak będzie Pan uważał za stosowne. Ma Pan moralnie do tego wszelkie prawa, tylko że moja to wina, że tego ze zmęczenia należycie nie opisałam i nie udokumentowałam. J[anina] Z[agałowa] żadnym formalnym zawiadamiającym pismem do KUL nie występowała. Nie wiem, jak się ma rzecz w tej chwili, przed tygodniem KUL, jak Panu Profesorowi pisałam, wystąpił z pierwszym pismem. […] W sprawie odzyskania materiałów dla KUL – nie wiem, chyba jeszcze za wcześnie. Niedługo będzie pewno u mnie C[zesław] Z[gorzelski], myślę, że miałaby duży sens interwencja KUL za pośrednictwem Pana w towarzystwie jakiejś ważnej osoby z KUL. Może Rektora lub Prymasa. To C[zesław] Z[gorzelski] zdecyduje, powiem. […] C[zesław] Z[gorzelski] jest teraz gotów na wszystko, ale działać chcą ostrożnie i przebiegle, gdy chodzi o stronę formalną. […] Był przed chwilą na krótko C[zesław] Z[gorzelski]. Podejrzewam, że idzie z tą sprawą do Prymasa.

Cztery dni później, 20 września 1964 r., Zagałowa udała się do Ministerstwa Kultury i Sztuki na spotkanie. Tym razem przyjął ją Dyrektor Gabinetu Ministra Stanisław Neumark. Zawiadomił ją przede wszystkim, że dokumenty zostały już umieszczone w Muzeum Mickiewicza na Rynku Staromiejskim w Warszawie i że zatem cała sprawa jest już ostatecznie i definitywnie załatwiona. Następnie odczytał jej pismo, które Ministerstwo Kultury i Sztuki wysłało do Ministra Kultury ZSRR, Jekatieriny Furcewej (1910–1974; radziecka polityk, minister kultury ZSRR w latach 1960–1974). Polskie władze zawiadamiają, że Komora celna w Terespolu skonfiskowała archiwalia filomackie i listy Adama Mickiewicza i że Ministerstwo przekazało je do muzeum Mickiewicza w Warszawie. Zagałowa prosiła w piśmie o zwrócenie Polsce tych archiwaliów i zapytała, czy Komora celna w Brześciu zamierza je oddać Związkowi Radzieckiemu.

«Nie – odpowiedział Neumark. Związek Radziecki wiele archiwaliów zagrabionych nam przez Niemcy oddaje – nawet nierozpakowane, tego też na pewnie nie zażąda. […] Gdyby zgłosiła się tu sama Stanisława Pietraszkiewiczówna, to byśmy z nią może pertraktowali». «Jest jednak jej testament». Na te słowa Neumark stropił się nieco, J[anina] Z[agałowa] zaś ciągnęła dalej. «Ponieważ panowie nie chcą zwrócić tych archiwaliów, mogę być posądzona, że je wam dobrowolnie przekazałam. Są świadkowie, którzy wiedzą, że przyrzekłam oddać je dobrowolnie Katolickiemu Uniwersytetowi w Lublinie. Proszę wydać mi odpowiednie zaświadczenie, pokwitowanie o zatrzymaniu». «Otrzyma je pani […]». […] Nie ulega wątpliwości, że upomnienie się o archiwalia zatrzymane w Brześciu było rezultatem nie osobistego poglądu [Neumarka], lecz uchwały kierownictwa całego Ministerstwa, a kierownictwo to wybrało takie wyjście taktyczne, jakie w warunkach obecnych uważało za możliwe? Sowiety podobno skłonne są w tej chwili do «wspaniałomyślnych gestów», gdyż mają olbrzymie ilości «uratowanych» z rąk niemieckich archiwów, z którymi nie mają już co robić.

Archiwalia filomackie zajęte w Terespolu Ministerstwo Kultury przekazało Muzeum Adama Mickiewicza w Warszawie. W ten sposób Muzeum wzbogaciło się o 68 oryginalnych listów Adama Mickiewicza, autograf wiersza Adama Mickiewicza inc. „Gdybym Ci wymalował…”, autograf wiersza T. Zana inc. „Bezgraczom wszystko”, 4 listy Maryli Wereszczakówny do Czeczota, 13 listów Aleksandra Mickiewicza, 25 listów Józefa Jeżowskiego. Razem 112 pozycji o ówczesnej wartości 400 400,00 zł. Dyrektor Muzeum im. Adama Mickiewicza Adam Mauersberger w liście do Stanisława Pigonia pisał: „Jest 68 listów Mickiewicza i są one wszystkie w Wydaniu Jubileuszowym. Nie ma Romantyczności, której można było się spodziewać […], nie ma drugiej Romantyczności i Ody”.

To, że część Archiwum Filomatów znalazła się na Starym Rynku, nie kończyło sprawy. Pozostała jeszcze do odzyskania część archiwaliów zatrzymanych w Brześciu Litewskim. Rzeuska w liście do Pigonia pisała, że warto wywalczyć przynajmniej odbitki kserograficzne lub fotokopie mikrofilmowe tego, co byłoby możliwe do odzyskania. Była ona zdecydowanie przeciwna, by ujawnić posiadanie 15 listów Adama Mickiewicza, które zostały opakowane i wklejone w dziecięcą, rosyjską książeczkę-harmonijkę i przewiezione przez Zienowicz-Zagałową z pomocą Stanisława Hadyny. Uważała, że listy te są dobrą kartą przetargową

zwłaszcza, gdy nie zechcą do tych tekstów, na Rynku, dopuścić, nie zechcą udzielić mikrofilmów. Można wtedy powiedzieć tak: nie bądźcie naiwni, że to co tu macie, to wszystko. Nie wszystko urząd celny złapał. Ten kto przewoził to, przewiózł inne rzeczy. Jeśli dacie nam kopie tego, co macie, damy na Rynek kopie tego, co my mamy.

Stanisław Pigoń na prośbę dyrektora Muzeum Adama Mickiewicza, Adama Mauersbergera, został poproszony o konsultacje dotyczące przekazanego przez Ministerstwo zbioru. Mauersberger liście do Pigonia pisał:

Sama myśl, że może Pan Profesor być naszym muzeum, już mnie pobudza, żeby pokazać wszystko: i zbiory i wszystko co stało się masztem i wypełnia cztery nowe domki z widokiem Wisłę i nawet w piątej posesji budowany magazyn a także łączący nowe i stare domki podwórzec […].

Do wymiany ostatecznie nie doszło. Jedynie Muzeum przekazało odbitki kserograficzne Pigoniowi. 15 listów Adama Mickiewicza nadal było przechowywanych w ukryciu przez Czesława Zgorzelskiego i Marię Rzeuską. Mauersberger w liście do Pigonia zobowiązał się do wykonania dużych rozmiarów odbitek autografów, które wróciły z konserwacji. Odbitki jednak nie nadchodziły, a cała sprawa się przeciągała. Okazało się, że Muzeum jak najszybciej chce opracować i wydać zbiór otrzymany z Ministerstwa, dlatego zaczęto się zastanawiać, czy nie poinformować Mauersbergera o posiadanym zbiorze listów Mickiewicza.

[…] Pan Profesor może mu zasugerować, że listy, które ma on, nie nadają się do wydania, bez innej części, która jest już w Polsce, ale przekazanie, czy też dysponowanie którą leży w rękach Pana. Można nawet nie mówić, a może nawet lepiej nie mówić od razu, czy też wcale, gdzie leżą i czyje są. M[auersberger] musi się tym interesować podwójnie. […] zamierza on, czy też już nawet zamiar przeprowadza – chce spisać wszystkie mickiewicziana oryginalne ze wskazówkami, gdzie się znajdują. Mówili to w Ministerstwie. Jak go Pan Profesor złapie na wędkę tych listów, które mamy, zwiąże go Pan ze sobą na wieki wieków amen. Dobrze, że sam chce, i tak być powinno, współpracować tylko z Panem Profesorem, ale gdyby mu «wychłódło» pod czyimkolwiek wpływem, nie będzie mógł Pana wykiwać. Bo przecież nam zawsze będzie zależało, żeby Pan Profesor był przy papierach u M[auersbergera].

W tym samy czasie zaczęto się zastanawiać nad efektami wcześniejszych transportów. Czesław Zgorzelski uważał, że należy wszystkie posiadane materiały oddać do mikrofilmowania, w razie gdyby Ministerstwo się o nich dowiedziało i chciało całość przekazać do Muzeum Adama Mickiewicza, Rzeuska natomiast twierdziła, że rękopisy powinny pozostać w ukryciu, dopóki cała sprawa się nie wyjaśni. Bała się, że wiadomość o tym, że Katolicki Uniwersytet Lubelski jest w posiadaniu materiałów pochodzących z Archiwum Filomatów, doprowadzi do tego, że rękopisy zatrzymane w Brześciu, decyzją Ministerstwa, trafią w ręce Muzeum Adama Mickiewicza. Zebranie w składzie: Pigoń, Zgorzelski i Rzeuska odbyło się w Krakowie w mieszkaniu prof. Stanisława Pigonia w dn. 23 listopada 1964 r. W dokumentach Marii Rzeuskiej znajduje się następująca notatka:

1. Główna część materiałów tzn. utwory i listy Mickiewicza zostaną odbite na kserografie i przekazane Muzeum Mickiewicza w Warszawie w zamian za kserograficzne odbitki listów Mickiewicza i Filomatów znajdujących się w rękach Muzeum. Naturalnie, że nie zostanie ujawnione skąd się wzięły i gdzie się znajdują materiały, które im w odbitkach damy. Prof. Pigoń przyjmuje sprawę na siebie. Dyrektorowi Muzeum Adamowi Mauersbergerowi powie, że mu te odbitki przywieziono, ale nie wyjawi kto, gdzie i kiedy. Wykonanie kserograficznych odbitek bierze na siebie M[aria] Rz[euska]. I to załatwi, naturalnie, przez zaufane osoby z zachowaniem wszelkiej tajemnicy. 2. Sprowadzanie pozostałej jeszcze w Wilnie ostatniej części Archiwum Filomatów. M[aria] Rz[euska] proponuje rozwiązanie następujące: Ponieważ, po wykryciu w sierpniu br. i konfiskacie materiałów w Brześciu i Terespolu, dalsze sprowadzenie przez osoby prywatne jest bardzo niebezpieczne, a drugie wykrycie może doprowadzić do o wiele poważniejszych konsekwencji, trzeba spróbować zwrócić się za pośrednictwem osób odpowiednich (Stefan Żółkiewski) do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z propozycją, by ono przywiozło te materiały drogą dyplomatyczną. Tę drogę wybrać można i z tego jeszcze względu, że materiały, które zostały jeszcze do sprowadzenia, choć ważne, nie są wagi cenności najwyższej. To, co jest najcenniejsze, znajduje się już po polskiej stronie. Niestety, przy tym sposobie sprowadzania z góry trzeba przyjąć, że materiałów nie otrzyma KUL, lecz zostaną złożone w Muzeum Mickiewicza. Przeprowadzenie tej sprawy bierze na siebie – za zgodą obecnych – M[aria] Rz[euska].

 Podczas spotkania odbyła się również rozmowa na temat prawa własności materiałów pochodzących z Archiwum. Ze względu na zawirowania dotyczące konfiskaty transportów w Terespolu i Brześciu podjęto decyzję, by wziąć od Ireny Kulickiej pokwitowanie na kwotę 60 000 zł, czyli faktyczną sumę za zakup materiałów. Poprzednia właścicielka ma na swoją rzecz testament Stanisławy Pietraszkiewiczówny. W ten sposób zdecydowano: po pierwsze, wziąć od właścicielki potwierdzenie zakupu Archiwum, po drugie, zaproponować, by właścicielka napisała akt wieczystej darowizny całego zasobu Archiwum Filomatów, a pieniądze, które otrzymała, potraktować nie jako zapłatę, a jako zapomogę dla niej i żadnego potwierdzenia na to nie brać. Pod koniec spotkanie Rzeuska przedstawiła szczegółowe wyliczenie wpływów i wydatków związanych z transportami (wpływy 90 500 zł, wydatki 81 430 zł; saldo: 9.070 zł). Profesor Zgorzelski stwierdził, że ostateczne decyzje można podjąć dopiero po jego porozumieniu się z władzami KUL i poprosił o zniszczenie wszystkich archiwów, gdzie wzmiankowany jest uniwersytet. Rzeuska podkreślała wielokrotnie w listach do Pigonia, że KUL materialnie i moralnie ponosi w tej sprawie ogromne zasługi.

Do końca roku 1964 sprawa zatrzymanych materiałów w Brześciu toczyła się własnym torem. Cały problem był skomplikowany i trudny, lecz Zagałowa postanowiła materiały te odzyskać. Oczywiście, nie sama, ponieważ tę sprawę prowadziła Rzeuska. Po tym, jak uzyskała odpowiedź odmowną z Głównego Urzędu Celnego ZSRR, stwierdziła, że musi się zwrócić o pomoc do władz polskich.

[…] od razu, gdy wysłałam podanie do Głównego Urzędu Ceł w Moskwie, zwróciłam się, w tym samym dniu, 22.VIII z podaniem do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie, z prośbą o przyjście mi z pomocą na drodze dyplomatycznej przez Ambasadę Polską w Moskwie, zapewniając, że archiwalia przekażę na własność polskiej instytucji naukowej.

 Ówczesny wiceminister Michałowski skierował Zienowicz-Zagałową do ambasador Marii Wiernej, która z kolei odesłała ją do ówczesnego referenta do spraw radzieckich – Stanisława Piotrowskiego. Na jego ręce Zagałowa złożyła podanie z prośbą, by Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyszło jej z pomocą na drodze dyplomatycznej. Odpowiedziano jej, że materiały zatrzymane w Brześciu zostaną na pewno przekazane, lecz nie jej, a odpowiedniej instytucji. Pod koniec października 1964 r. Stanisław Pigoń otrzymał od Rzeuskiej mikrofilmy 15 listów Adama Mickiewicza (każdy z 15 listów wykonano w 3 kopiach), które zobowiązała się na spotkaniu w Krakowie dn. 23 listopada 1964 r. wykonać celem przekazania ich przez Pigonia do Muzeum Adama Mickiewicza. Okazało się jednak, że kopie zostały źle wykonane, są mało czytelne, co nie pozwala Pigoniowi przekazać ich Mauersbergerowi w zamian za odbitki materiałów znajdujących się w Muzeum.

12 grudnia 1964 r. tekę Ministra Kultury i Sztuki w trzecim rządzie Józefa Cyrankiewicza (1911–1989; działacz socjalistyczny i komunistyczny, członek Biura Politycznego KC PZPR, pięciokrotny premier Polski) otrzymał Lucjan Motyka (1915–2006; polityk socjalistyczny, Minister Kultury i Sztuki w latach 1964–1971). Mając nadzieję na pozytywne załatwienie sprawy, Rzeuska proponuje Zagałowej wizytę u Ministra. Zagałowa postanowiła wykorzystać tę sytuację i złożyła umotywowaną prośbę do Ministra Kultury i Sztuki o interwencję w sprawie archiwaliów brzeskich. Uzyskała zapewnienie, że jej prośba dotycząca zwrotu rodzinnych papierów zostanie rozpatrzona w trybie pilnym.

W styczniu 1965 r. dowiedziała się, że ładunek brzeski jest już w kraju. By potwierdzić te informację,

zatelefonowała do referenta od tej sprawy w Min[isterstwie] Spr[aw] Zagr[anicznych] i ten jej odpowiedział, że dzień przedtem dzwonił do niej, ale nikt nie odebrał telefonu. Gdy go zapytała, gdzie w tej chwili te materiały się znajdują, odpowiedział, że najpewniej już w Muzeum Mickiewicza na Rynku.

W części brzeskiej znajdowały się następujące rękopisy: Korespondencja więzienna Filomatów – 120 małych grypsów, listy J. Czeczota – 13, I. Domeyki – 15, J. Jeżowskiego – 9, T. Łozińskiego – 4, F. Malewskiego – 1, F. Nowickiego – 10, A.E. Odyńca – 1, J. Pietraszkiewicza – 15, M. Pietraszkiewicza – 10, B. Zaleskiego – 1, T. Zana – 5, O. Pietraszkiewicza – 11, Aleksandra Mickiewicza – 2, wiersz Jana Czeczota Złote włosy tu się mieszczą, odpisy wierszy Adama Mickiewicza dokonane przez filomatów – 18 sztuk, wreszcie: oryginalna praca Onufrego Pietraszkiewicza Opisanie Rosji. Wszystkich pozycji razem: 223.

Sprawa odzyskania materiałów brzeskich, choć ułożyła się zupełnie odwrotnie niż zakładano, wprowadziła ogólne zadowolenie.

Panie Profesorze – pisała Rrzeuska w liście do Pigonia – koniecznie, jak najszybciej trzeba wydać ten tom korespondencji więziennej Filomatów! To przecież – o Boże 295 listów nigdzie niedrukowanych!!! […] To będzie dla Pana uczta […]. […] Cieszę się, tak się cieszę! […] Telefonowałam od razu też do Czesia Z[gorzelskiego]. No! Jaki był ucieszony! […] Będę w napięciu czekała, kiedy to Panu udostępnią. Moim zdaniem powinni wszystko wypożyczyć Panu do domu.

Radość ta okazała się jednak przedwczesna. 6 stycznia 1965 r. Rzeuska zawiadomiła Pigonia, że wraz z Zagałową telefonowały do Adama Mauersbergera z zapytaniem, czy materiały Archiwum Filomatów zatrzymane w Brześciu Litewskim zostały przekazane do Muzeum. Okazało się, że żaden ładunek brzeski do niego nie dotarł, a o sprawie nic nie wie. Faktycznie materiałów brzeskich nie było jeszcze w kraju. Dlaczego? Ponieważ materiały te były sprawdzane i analizowane przez uczonych z ZSRR. W lutym 1965 r. Rzeuska dowiedziała się, że nieumyślnie zostali wprowadzeni w błąd przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych co do obecności archiwaliów w kraju. Miesiąc później zatrzymane archiwalia nadal przebywały w rękach ZSRR. Nie pomagały telefony, prośby A. Mauersbergera i Zagałowej.

Przedwczoraj właśnie dokonałyśmy wywiadu w MSZ. Znów usłyszałyśmy, że wszystko będzie załatwione na pewno, ale to wymaga czasu, trzeba więc cierpliwie czekać. J[anina] Z[agałowa] pytała ich, czy takie przewlekanie nie da złych rezultatów, czy tamta strona nie przyzwyczai się zanadto do tych rzeczy. […] Taki wywiad J[anina] Z[agałowa], po umówieniu się ze mną, przeprowadza mniej więcej raz na 6 tygodni. Nie chcemy im obrzydnąć, bo inaczej nie zechcą z nami rozmawiać. Zapewniają teraz najuprzejmiej, że jak tylko te rzeczy przyjadą, dadzą znać telefonicznie.

Podczas tych wielokrotnych rozmów pomiędzy Zagałową oraz Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Ministerstwem Kultury i Sztuki wyszło na jaw, że między MSZ i MKiS dochodzi na polu odzyskania materiałów do ogromnych nieporozumień. Minister Motyka chce sprowadzenie ładunku brzeskiego przedstawiać jako swój sukces, a nie sukces ministra MSZ – Adama Rapackiego. Omijając Ministerstwo Spraw Zagranicznych i nie informując jego pracowników o etapach rozmów, sam prowadzi rozmowy i korespondencję z władzami ZSRR, stąd nieporozumienie dotyczące przekazania archiwaliów zatrzymanych w Brześciu. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, informując Zagałową o przekazaniu rękopisów do Muzeum Adama Mickiewicza, nie miało na myśli materiałów zatrzymanych w Brześciu, a materiały przejęte w Terespolu. Zagałowa porozumiała się w tej sprawie z ministrem kultury, Motyką.

Trzeba mu dać notatkę, co i jak, i to taką, żeby mógł ją wręczyć naszym «przyjaciołom». Takie pisemko właśnie przygotowuję. Wydaje mi się, że «rewizyta» nastąpi szybko po świętach, dlatego spieszę. Może nawet przygotuję tłumaczenie rosyjskie. W tym pisemku wyłożę wszystko i poproszę (od J[aniny] Z[agałowej] naturalnie) o przyspieszenie sprawy załatwienia zwrotu.

 Skutek rozmów Zagałowej był taki, że minister Motyka zapewnił ją, iż udaje się do Moskwy i tam poruszy rzecz z minister Jekateriną Furcewą, ówczesnym ministrem kultury i sztuki ZSRR. Rzeuska podchodziła z dystansem do zapewnień ministra Motyki, twierdząc, że wizyta jego u „przyjaciół” żadnych konkretów nie da prócz przyrzeczenia, że sprawę przyspieszą.

Zniecierpliwienie całą sprawą doprowadziło do tego, że ówczesny rektor KUL, ks. prof. Marian Rechowicz, poprosił Czesława Zgorzelskiego o zaproszenie do Lublina Pigonia Rzeuskiej. Spotkanie Księdza Rektora Rechowicza, Stanisława Pigonia, Marii Rzeuskiej i Czesława Zgorzelskiego odbyło się 14 maja 1965 r. w Gmachu Głównym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ze spotkania tego uczyniła Rzeuska notatkę następującej treści:

1. […] ze względu na bezpieczeństwo na granicy, nie ujawniać [już posiadanych materiałów], póki wszystko nie będzie przywiezione. Grupy archiwaliów można opracowywać, nie ujawniając, gdzie się znajdują. 2. Co do sprawy testamentu Pietraszkiewiczówny i praw własności. I[rena] K[ulicka] – postanowiono – niech napisze ofiarowanie zasobu Prymasowi dla Uniwersytetu […]. 3. Archiwalia poddać konserwacji i zabezpieczyć w osobnej, nowej szafie pancernej.

 Nazajutrz, 15 maja 1965 r., Ksiądz Rektor Rechowicz, prof. Pigoń i Prof. Zgorzelski udają się do Warszawy na spotkanie z Prymasem. Tam przedstawiają całą sprawę i proszą o interwencję u ministra Motyki celem przyspieszenia sprawy sprowadzenia materiałów zatrzymanych w Brześciu. Interwencja ministra Motyki u Minister Kultury i Sztuki ZSRR, Jekateriny Furcewej, została rozpatrzona pozytywnie.

W czasie oczekiwania na zwrot materiałów brzeskich postanowiła Rzeuska podjąć starania o dokumentację potwierdzającą sprawy własności Archiwum Filomatów w duchu ustalonym wspólnie z Rektorem Marianem Rechowiczem, Stanisławem Pigoniem i Czesławem Zgorzelskim podczas spotkania w Lublinie. Istnieją dwa testamenty Stanisławy Pietraszkiewiczówny – jeden oficjalny, pisany w 1950 r. w Wilnie w języku rosyjskim u notariusza, przekazujący całość majątku Zofii Świdzińskiej, oraz drugi – nieoficjalny list Stanisławy Pietraszkiewiczówny do Zofii Świdzińskiej, pisany jako nieoficjalny testament przekazujący wszystko Irenie Kulickiej, wychowance Pietraszkiewiczówny. Rzeuska ze Zgorzelskim ustalili, że najlepszym pomysłem będzie, kiedy Kulicka i Świdzińska napiszą oświadczenia, że przekazują Archiwum Filomatów w darze Prymasowi Polski do jego pełnego, wyłącznego rozporządzenia dla ewentualnego zdeponowania ich w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim lub przydzielenia ich temu Uniwersytetowi na własność. Teksty te przygotowała Rzeuska, choć miał je przesłać Czesław Zgorzelski.

Teksty ułożyłam według mojej najlepszej wiedzy i woli, trzymając się naszych ogólnikowych zresztą uchwał. Przyjęłam zasadę, że oba ofiarowania muszą się harmonijnie wiązać i dopełniać. Po dłuższych zabiegach otrzymałam potwierdzenie przez notariusza w Szczecinie, gdzie mieszka Świdzińska, na którą jest wystawiony testament oficjalny. Proszę zwrócić uwagę, że w tym oświadczeniu mówi się, że Świdzińska prosiła i dalej prosi o dyskrecję.

Sprawa z oświadczeniem Kulickiej była bardziej skomplikowana. Kulicka zawiadamiała Rzeuską:

Prośbę wykonałam jak umiałam. Odpis listu i brulion mam. Proszę wybaczyć, że listy pisałam na skrawkach, ale tak lepiej. Do notariusza iść nie mogę, bo musiałabym wykazać się, po co to robię, a po tylu latach niezgłaszania się w sprawie spadkowej może niepotrzebnie zwrócić na mnie uwagę.

 Z uwagi na fakt, że poczta z Wilna do Polski podlegała kontroli, Rzeuska zdecydowała się na następujący ruch: stworzyła oświadczenie na maszynie i przesłała Kulickiej do wglądu z prośbą, aby ta odesłała jej pustą kartkę z podpisem poświadczonym pieczęcią parafii, gdyż wiedziała, że pustej kartki papieru z samym jedynie podpisem nie poświadczy żaden wileński notariusz, a sprawa, naturalnie, wydać się nie mogła. Na pustej kartce można było jednak maszynowo wprowadzać zmiany.

Same oświadczenia nie załatwiały jeszcze sprawy. Trzeba było zorganizować odpisy oryginalnych dokumentów, tj. poświadczony notarialnie testament Stanisławy Pietraszkiewiczówny z dn. 19 września 1950 r. (testament oficjalny) oraz list Pietraszkiewiczówny do Zofii Świdzińskiej z dn. 8 grudnia 1950 r. (testament prywatny). Problemu w zdobyciu nie stanowił prywatny list Pietraszkiewiczówny do Świdzińskiej, który Kulicka przekazała Rzeuskiej osobnym listem. Komplikacje pojawiły się, kiedy Kulicka została poproszona o zrobienie u notariusza oficjalnego odpisu testamentu Pietraszkiewiczówny. Kulicka obawiała się zwrócenia tym na siebie uwagi, a oryginału testamentu nie chciała się pozbywać. Postanowiła więc Rzeuska zdobyć notarialny odpis testamentu inaczej. Wydawało jej się, że jeśli do kancelarii notarialnej zwróci się osoba, na którą dokument został wystawiony, nie będzie przeszkód prawnych w tym, by taki odpis zdobyć. Zwróciła się więc w imieniu Świdzińskiej z prośbą do notariatu w Wilnie o przesłanie odpisu testamentu pod pretekstem, że oryginał zaginął. Naturalnie list nie został wysłany z Warszawy. Przesłała go Rzeuska do Szczecina z prośbą o pilne nadanie go do Dyrektora Centralnego Państwowego Archiwum Litewskiej SRR.

W tym samym czasie, 26 października 1965 r., Czesław Zgorzelski przyjeżdża do Warszawy na spotkanie z Adamem Mauersbergerem. Po spotkaniu informuje Rzeuską, że uzyskał od dyrektora Muzeum Adama Mickiewicza informację, iż dokumenty brzeskie są analizowane przez uczonych z ZSRR i dopiero po ich opinii archiwalia będą mogły wrócić do Polski. Mauersberger powoływał się na pismo, które wpłynęło z Ministerstwa Kultury i Sztuki ZSRR do ministra Motyki; o istnieniu tego dokumentu panowie długo nie mieli pojęcia.

Ponad dwa tygodnie później Rzeuska otrzymuje od Świdzińskiej zaświadczenie następującej treści:

W dokumentarnych materiałach Centralnego Państwowego Archiwum Litewskiej SRR istnieją dowody świadczące, że 19 września 1950 r. obyw[atelka] Stanisława Pietraszkiewicz […] sporządziła testament, który został poświadczony w I Biurze Notarialnym miasta Wilna i w którym wszystkie swoje rzeczy zapisała Zofii Świdzińskiej, córce Eugeniusza.

10 grudnia 1965 r. archiwalia zatrzymane w Brześciu Litewskim wracają do kraju i zostają przekazane Muzeum Adama Mickiewicza w Warszawie, o czym zawiadomił sam Adam Mauersberger. W taki oto sposób Muzeum wzbogaciło się o 335 (112 pozycji z zatrzymania materiałów na granicy w Terespolu oraz 223 pozycje z zatrzymania transportu w Brześciu Litewskim) bezcennych pozycji z Archiwum Filomatów. Prawdopodobnie w połowie grudnia Mauersberger pisał do Pigonia

Wszystko to prawda […] – przejąłem nieformalnie Archiwum. Sam je zinwentaryzowałem. Coś niecoś zdołałem przeczytać z tekstów już dzisiaj zatartych: zresztą młody Pietraszkiewicz w 1907 r. na to samo się już uskarżał. Nie czekając, aż z lupą w ręku całość wyślabizuję, już dziś mogę powiedzieć, że nie ma ani jednego autografu Mickiewicza. Ale są odpisy: ręką Pietraszkiewicza starego […]. Mamy 120 listów, […] ta korespondencja «ma być wydana osobno».

Kolejne transporty

Trzeba powiedzieć, że niewątpliwą przyczyną wykrycia archiwaliów w Brześciu był wadliwy dobór skrytki, czyli torby podręcznej. Ponieważ projekt tego wariantu pakowania wyszedł od Rzeuskiej i ponieważ ona odpowiada za stopień przemyślenia podróży, twierdziła, że musi ponieść moralną odpowiedzialność za to, co się stało. Gdy wielokrotnie ciągle od nowa zastanawiała się nad całą sprawą, dochodziła zawsze do wniosku, że ten wariant schowka obmyśliła powierzchownie i naiwnie, nieproporcjonalnie naiwnie w stosunku do wielkiej wagi archiwaliów. Duża podręczna torba musi od razu zwracać uwagę kontrolera, właśnie swoim wyglądem, a dobre pakowanie w takich wypadkach nie powinno zdradzać się wyglądem, musi mieć charakter jakby neutralny, umykać uwadze, nie zaś narzucać się oczom w jakikolwiek sposób. Fakt, że była to torba podręczna, łatwa do sprawdzenia kilkoma ruchami, dyskwalifikuje przewożącego kontrabandę z miejsca. W związku z tym zaczęto się zastanawiać, w jaki sposób sprowadzić resztę materiałów ze zbioru Archiwum do Warszawy. Postanowiono zmienić technikę transportów: po pierwsze – przewozić mniej materiałów i nie maskować ich jako „kontrabandy”, po drugie – rozpocząć od autografów Mickiewicza, a później dopiero przewozić niedrukowane teksty filomatów. Rzecz jasna, Zagałowa została odsunięta od uczestnictwa w transportach. Jeździła jednak do siostry, a przy okazji odwiedzała Irenę Kulicką, nieraz przekazując jej informacje od Rzeuskiej i Pigonia dotyczące przygotowań do kolejnych transportów.

Po rozmowach z Rzeuską i Pigoniem ciężar kolejnych transportów wziął na siebie Czesław Zgorzelski wykorzystując różne okazje wyjazdu do Wilna. Jak wspominał, należało jednak odczekać kilka lat, aby zapomniano o wpadce z 1964 r. Nadarzyła się okazja spotkania. Stanisław Pigoń wystosował zaproszenia do Krakowa dla Rzeuskiej i Zgorzelskiego.

[…] może udałoby się urządzić trójosobową «sesję» w sprawach mickiewiczowskich? -pisała w liście do Pigonia Rrzeuska –  Spraw kilka, w tym jedna najważniejsza, że trzeba rzecz zakończyć, to znaczy sprowadzić resztę rękopisów, wymaga koniecznie wspólnego omówienia i akceptacji ze strony Pana Profesora i p. Czesława. Mój projekt jest taki, żeby już jak najprędzej nadawać sprawie bieg, a w ten sposób mianowicie: Zgłoszę do p. Mauersbergera, powiem mu, że istnieje możliwość sprowadzenia rękopisów, które będą wręczone w stolicy naszego przyjaciela, chodzi o to, żeby je tam przyjęli i tu przywieźli. Szczegółowo rzecz przedstawię, jak się zobaczymy.

5 maja 1967 r. doszło do rozmowy między Rzeuską, Pigoniem i Zgorzelskim. Tematem spotkania było sprowadzenie do kraju reszty Archiwum przez Ambasadę Polską w Moskwie. Wszelkie rozmowy oraz przeprowadzenie sprawy w Warszawie wzięła Rzeuska na siebie. Podobnie było z załatwieniem sprawy formalnie w Wilnie. Twierdziła, że

nie możemy już dalej sprowadzać archiwaliów kontrabandą. Druga po Brześciu «wpadka» może wywołać ciężkie konsekwencje, również dla ludzi, nie mówiąc o materiałach. Zwrot ich już by nie nastąpił i ta ostatnia, duża (połowa mniej więcej całości) dostałaby się na zawsze w ręce rosyjskie. Nie można już też dalej przetrzymywać materiałów w Wilnie, ponieważ dochodzą do mnie błagania o ich zabranie. Trzeba się jednak w tej sytuacji przygotować i zgodzić na to, że ta część archiwaliów również znajdzie się w Muzeum Mickiewicza, nie w KULu.

Po powrocie z Krakowa podejmuje Rzeuska próbę skontaktowania się ze Stefanem Żółkiewskim celem omówienia całej sprawy. Do spotkania dochodzi 24 maja 1967 r. w gabinecie Sekretarza I Wydziału w Pałacu Staszica. W materiałach pozostawionych przez Rzeuską istnieje następująca notatka z tego spotkania:

Prośba, żeby skontaktował mnie z jakąś ważną osobą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Archiwalia z Wilna przywiezie się do Ambasady Polskiej w Moskwie, zaś Ambasada niech je «pocztą dyplomatyczną» przewiezie do Warszawy. Żółkiewski zadaje mi pytanie, czy te archiwalia przejdą do instytucji państwowej? – Oczywiście, odpowiadam, nawet gdybym chciała, żeby było inaczej, znajdą się one, jak zarekwirowane w Brześciu i Terespolu – w Muzeum Mickiewicza na Rynku w Warszawie. Żółkiewski odniósł się do całej sprawy z wielką przychylnością, umówiliśmy się, że da mi znać, jak sprawę przekonsultuje w Min[isterstwie] Spr[aw] Zagr[anicznych].

4 lipca Rzeuska otrzymuje wiadomość, że z całą sprawą ma się zwrócić do ambasador Marii Wiernej, która tę sprawę przekaże wiceministrowi Spraw Zagranicznych Józefowi Winiewiczowi.

Czas naglił, a materiały nadal znajdowały się w Wilnie. Pod koniec lipca 1967 r. ambasador Wierna informuje Rzeuską, że w MSZ podjęto decyzję, iż nie można tej sprawy przeprowadzić według planu zaproponowanego na spotkaniu. To znaczy, nie jest możliwe najpierw przywiezienie archiwaliów do Ambasady Polskiej w Moskwie, a potem dostarczenie ich pocztą dyplomatyczną do Warszawy. By jednak sprawy nie zamykać, Ministerstwo wysunęło następującą propozycję: postara się przez swoje dobre stosunki i zaufane osoby uzyskać urzędowe pozwolenie na wywiezienie tych archiwaliów.

Z uwagi na fakt, że z Ministerstwa nie napływały później żadne wiadomości, Rzeuska, Pigoń i Zgorzelski postanowili działać na własną rękę. Obawiali się jedynie, że powiększający się krąg osób poinformowanych może skutecznie przeszkodzić w transporcie archiwaliów. Nazwisko Pigonia i Zienowicz-Zagałowej było już na „czarnej liście”, Rzeuska poinformowała ambasador Wierną o całej sprawie, więc jej wyjazd nie wchodził w grę. Jedyną osobą, która nie pojawiała się na żadnym spotkaniu i w żadnym oficjalnym piśmie, był Czesław Zgorzelski. Ponieważ już wcześniej deklarował on chęć wyjazdu do Wilna celem przywiezienia reszty materiału ze zbiorów filomackich, zaczęto szukać możliwości jego szybkiego wyjazdu. Pierwsza okazja nadarzyła się w 11 września 1967 r. w związku z wycieczką pracowników Instytutu Badań Literackich. Zgorzelski skontaktował się z Renatą Kulicką w kościele św. Ducha, następnie odwiedził ją w jej mieszkaniu. Tam otrzymał od niej kilka dużych paczek owiniętych w papier pakowy, z których wybrał to, co najważniejsze: część autografów Mickiewicza.

W materiałach pozostawionych przez Czesława Zgorzelskiego znajduje się karta zatytułowana „Pobyt w «miłym» mieście, w Wilnie; 11-17.IX 1967”. Na karcie tej wynotował Zgorzelski poszczególne punkty wycieczki. Prawdopodobne jest, że „niewielką paczuszkę kilkunastu najcenniejszych arkusików” znajdujących się w Archiwum Filomatów odebrał Zgorzelski od Kulickiej piątego dnia pobytu, 15 września 1967 r.  Z uwagi na fakt, że rękopisów Mickiewiczowskich nie zabrał Zgorzelski wiele, ukrył je w głębszych, bocznych kieszeniach marynarki i przewiózł przez granicę. Tym razem obyło się bez rewizji osobistej.

Po powrocie wraz z Władysławem Korotajem (1912–1994; asystent i zastępca, a następnie kierownik Pracowni Bibliografii Staropolskiej IBL), zaufanym współpracownikiem Rzeuskiej z Instytutu Badań Literackich, dokonali przeglądu tego, co pozostało jeszcze do przewiezienia z Wilna.

[…] uporządkowali to i podzielili na grupy według ważności. Spisu nie wykonali. C[zesław] Z[gorzelski] znalazł i przewiózł kilka rękopisów oryginalnych lub kopii autoryzowanych utworów Mickiewicza. Ilość, która się znajduje u I[reny] K[ulickiej], wynosi mniej więcej, licząc objętościowo, dwie wielkie walizy. Trzeba to będzie przewieźć przy pomocy Min[isterstwa] Spr[aw] Zagr[anicznych].

W ten sposób dzięki Zgorzelskiemu do Kraju trafiły:

1. Dziewica z Orleanu, autogr[af[ Mick[iewicza], 2. Z Horacego tłum[aczenie], Nullus argento kopia Pietraszkiewicza. Po drugiej stronie kartki: przekład elegii Owidiusza. I el[egia] przez Mick[iewicza]; 3. Sonet «Przypomnienie». Kopia Czeczota z popr[awkami] Mick[iewicza]. Po drugiej stronie autograf «Amalia» przekład z Schillera, 4. «Dodatek do Cwibaka» Mick[iewicza], autograf, 4 karty, 5. Praca filom[atów], autog[raf] Mick[iewicza]. Początek «Od pierwszego rzucenia myśli», kart 5, 6. Praca filom[atów] Mick[iewicz] autogr[af] [—] «1. Korespondenci mają to tylko», kart 4.

 Pozostało do przewiezienie drugie tyle, tj. „około 2000 jednostek. Walizka”.

28 listopada 1967 r. wybrała się Rzeuska z wizytą do ambasador Wiernej celem ponownego przedstawienia jej całej sprawy.

Paczką, na prośbę p. Wiernej, przesłałam jeszcze odpis testamentu Pietraszkiewiczówny na rzecz Zofii Świdzińskiej. Fakt, że prawna właścicielka jest w Polsce ułatwi sprowadzenie materiałów, twierdzi p. Wierna. Umawiamy się, że będę czekała na wezwanie.

 Wraz ze Zgorzelskim dochodzą do wniosku, aby dalsze materiały transportować rękami prywatnymi, a sprawę prowadzić – niespiesznie – z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Chodziło o to, by odwrócić uwagę Ministerstwa i stworzyć wrażenie, że pozostałość Archiwum może być przetransportowana jedynie drogą dyplomatyczną. W ten sposób udało się odsunąć wszelkie podejrzenia, że materiały będą przewożone rękami prywatnymi, a co za tym idzie, że Ministerstwo będzie miało realny i jedyny wpływ na to, komu przewieziony zbiór przekaże w posiadanie. Okazało się jednak, że wezwanie z Ministerstwa w sprawie Archiwum nigdy do Rzeuskiej nie dojdzie, a cała sprawa, mimo zabiegów o odzyskanie materiałów z Wilna, stanie w miejscu na ponad dwa lata.

Pracownia Mickiewiczowska

Materiały pochodzące ze zbioru Archiwum Filomatów powracały do kraju stopniowo i nie były od razu, w miarę ich przybywania, przekazywane Bibliotece KUL. Fakt i proces przewożenia zespołu archiwaliów utrzymywany był w tajemnicy. Szybkie przekazywanie materiałów Bibliotece Uniwersyteckiej również wydawało się niewskazane. Do czasu złożenia archiwaliów w Bibliotece Zgorzelski przechowywał je najpierw u siebie (w kasecie ogniotrwałej zamykanej na kluczyk), następnie, gdy jego mieszkanie okazało się nie w pełni bezpieczne, przekazał je w tejże kasecie zaufanym osobom, które wskazał mu ksiądz Rektor.

Przez ponad dwa kolejne lata nie udało się sprowadzić do kraju nawet jednej karty pochodzącej z Archiwum Filomatów. Zaczęto się więc zastanawiać, w jaki sposób przekazać Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu pozyskaną już część materiałów, z nadzieją, że resztę pozostającą w Wilnie uda się bezpiecznie sprowadzić później. 2 czerwca 1970 r. w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej KUL z inicjatywy Zgorzelskiego zorganizowano spotkanie, w którym udział wzięli: ks. prof. Wincenty Granat (1900–1979; duchowny katolicki, teolog, rektor KUL w latach 1965–1970), dr Franciszek Woronowski (1914–2002; ksiądz katolicki, dyrektor administracyjny KUL), o. dr Romuald Gustaw (1911–1976; historyk Kościoła, bibliotekarz i bibliograf, dyrektor Biblioteki KUL od 1950 r.), dr Witold Nowodworski (1907–1978; bibliograf , wicedyrektor Biblioteki KUL od 1961 r.) i mgr Helena Mańkowska (kierownik Sekcji Rękopisów Biblioteki KUL). Zgorzelski poinformował, iż pragnie doręczyć Dyrekcji Biblioteki rękopisy Mickiewiczowskie, przekazane przez Prymasa Polski ks. Stefana Kardynała Wyszyńskiego na własność Bibliotece Uniwersyteckiej KUL. Oczywiście, formalnie sprawa nie była jeszcze załatwiona, a grono uczestniczące w spotkaniu nie miało wiedzy, iż rękopisy są już w rękach Zgorzelskiego.

Rękopisy te mają ogromną wartość naukową, stąd należy je otoczyć specjalną opieką i, zdaniem prof. Cz. Zgorzelskiego, utworzyć w gmachu Biblioteki odrębną pracownię ze swoim własnym pomieszczeniem, księgozbiorem i personelem. Równocześnie prof. Zgorzelski wystąpił z dezyderatem zakupienia safesu ochronnego, dużej kasy pancernej, w której rękopisy znalazłyby dostateczne zabezpieczenie przed pożarem czy złodziejami.

Niestety, o. Romuald Gustaw nie wyraził zgody na utworzenie nowego pomieszczenia dla zbiorów Mickiewiczowskich, uzasadniając to przekonaniem, iż ich miejsce powinno się znaleźć w Sekcji Rękopisów Biblioteki. Gorąco jednak poparł propozycję Zgorzelskiego dotyczącą zakupu kas pancernych do przechowywania zbiorów, gdyż Biblioteka dotychczas nie posiadała dostatecznego zabezpieczenia dla pozostałych cennych rękopisów i inkunabułów będących jej własnością. Pomysł pracowni mickiewiczowskiej, niezależnej placówki z własnym księgozbiorem oraz pracownikami, nie tylko bibliotecznymi, ale również naukowymi, spowodował ożywioną dyskusję. Zgorzelski postawił jeden warunek: pracownia miałaby być niezależna służbowo od Biblioteki, jedynie współżyjąca z Biblioteką, jak się wyraził „na zasadach «kondominium»”. O. Romuald Gustaw stanął na stanowisku, że koncepcja pracowni mickiewiczowskiej w takiej formie, w jakiej postuluje jej powołanie Zgorzelski, byłaby tylko powodem spięć i nieporozumień ambicyjnych z powodu dwóch „gospodarzy”, co mogłoby mieć ujemny wpływ na tok prac nad opracowywaniem rękopisów. O. Gustaw uważał, że jeżeli Biblioteka przejmuje w posiadanie tak cenne rękopisy, to całkowicie odpowiada za ich przechowywanie, konserwację, opracowanie biblioteczne, a w konsekwencji za udostępnianie zbiorów.

Pracownicy naukowi, którzy poświęcają się badaniom nad twórczością Mickiewicza, będą mogli korzystać z tych rękopisów i pracować nad nimi tylko na zasadzie czytelników w czytelni rękopisów. Jest nie do pomyślenia, by pracownik biblioteczny mógł być zależny od kogokolwiek innego niż od kierownika rękopisów i wykonywać prace nieprzewidziane przez kierownictwo Biblioteki.

Przystano na prośbę Zgorzelskiego i zdecydowano, że Dyrekcja ze swej strony uczyni wszystko, by ułatwić badania nad rękopisami Mickiewicza i zorganizuje zgodnie z życzeniem podręczny księgozbiór mickiewiczowski. W takiej sytuacji Zgorzelski wycofał się z poprzednio zajętego stanowiska oświadczając, że zgadza się całkowicie z przedmówcami i «cofa swoje słowo kondominium do kieszeni». Chodzi mu jedynie o możliwość prowadzenia pracy naukowej, jeżeli zaś Dyrekcja Biblioteki może to zagwarantować, żadnych zastrzeżeń organizacyjnych nie zgłasza”. Podczas spotkania zastanawiano się również nad sprawą odpowiedniego umieszczenia księgozbioru. Z uwagi na fakt, że pomieszczenie Sekcji Rękopisów posiadało drugą, niezagospodarowaną część, dla uzyskania większej ilości miejsca postanowiono wykonać tam drewnianą galerię z regałami, gdzie znalazłoby się miejsce na księgozbiór i stolik do pracy. Na tym spotkanie zakończono, choć Zgorzelski nie był do końca zadowolony z przebiegu całej rozmowy. Uważał, że jako jedna z osób uczestniczących w całej akcji transportu materiałów filomackich z Wilna do Lublina musi zadbać o to, aby cały trud włożony w pozyskanie materiałów został wynagrodzony.

Kilka dni później, w połowie 1970 r., Zgorzelski wraz z byłym już rektorem Rechowiczem udali się na spotkanie z Prymasem, by poinformować go, że materiały nie mogą być już przechowywane w rękach prywatnych, gdyż grozi im niebezpieczeństwo konfiskaty. Znając już podejście władz Uniwersytetu do całej sprawy, ustalono, że całość materiałów przewiezionych do kraju z Wilna zostanie jak najszybciej ofiarowana Bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, by zapobiec ich przechwyceniu podczas przeszukań mieszkań osób czasowo przechowujących materiały m.in. w kasecie ogniotrwałej. 15 czerwca 1970 r. Prymas Polski w liście do Rektora KUL pisał:

Magnificencjo, wśród instytucji, których zasługi w strzeżeniu dorobku kultury narodowej i kościelnej są bezsporne, naczelne miejsce zajmuje Katolicki Uniwersytet Lubelski. Jego zbiory biblioteczne, strzeżone pieczołowicie i fachowo, dają możność kształcenia się nie tylko studentom, ale również są warsztatem pracy wielu naukowców, podejmujących krytyczne wydawnictwa naukowe. To upoważnia mnie do podjęcia decyzji, by całość rękopisów objętych terminem «Mickiewicziana» […] przekazać na własność Bibliotece Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

W dwa dni później, 17 czerwca 1970 r., w gmachu Biblioteki Uniwersyteckiej KUL, w obecności prorektora prof. Stanisława Papierkowskiego (1906–1990; filolog, slawista), wicedyrektora Biblioteki Witolda Nowodworskiego i kierownika Sekcji Rękopisów Heleny Mańkowskiej, Czesław Zgorzelski wraz z Andrzejem Paluchowskim (1933–2017; polonista, Dyrektor Biblioteki KUL w latach 1976–1997) przekazali całość rękopisów objętych terminem Mickiewicziana, ofiarowanych na własność Bibliotece Uniwersyteckiej KUL przez Prymasa Polski. W ten sposób Biblioteka KUL poszerzyła swój zasób o następujące autografy:

1. Dodatek do «Cwibaka» – kart 4; 2. Amalia (z Szyllera) – autograf przekreślony, Sonet. Przypomnienie – kopia Czeczota z poprawkami Mickiewicza – kart 1; 3. Jamby powszechne – kart 4; 4. Dziewica z Orleanu przekład z Woltera – kart 6; 5. Dziady cz. II – kopia Czeczota z poprawkami Mickiewicza – kart 7, Przedmowa do Dziadów – autograf – kart 1; 6. Wstawki z zaklęciami do Dziadów cz. II – kart 2; 7. Upiór (pierwotna redakcja) oraz dwa zdania należące do listu do J. Czeczota z dn. 8/20 II 1823 – kart 2; 8. Końcowe wiersze Pani Twardowskiej inc.: (Niby patrzy, niby słucha) – kopia Czeczota, Cztery Toasty – autograf , Nauka (z Gleima) – autograf , Co to jest (z tegoż) – autograf przekreślony – kart 1; 9. Do Pryska (z Horacjusza) – kart 1; Ponadto autografy utworów Mickiewicza w jego listach: 10. Światło i ciepło (z Szylera); 11. Romantyczność, Olympia (z Pindara); 12. [Inc.: Któż nad Ciebie, któż nad Janka; 13. Przedmowa do Dziadów cz. II (druga redakcja: wersja znana z pierwodruku); 14. Amailia (do Dziadów cz. IV) [fragmenty]”. Ponadto autografy innych prac Mickiewicza w ilości 41 kart, kopie wierszy Mickiewicza: „1. [Do Pryska. Z Horacjusza] Nullus argento, Ovidii [„Tristium”] Lib. IV – kopia Czeczota – kart 1; 2. Oda do młodości – kart 1; 3. Pierwiosnek – kopia Czeczota z poprawkami Mickiewicza – kart 2; 4. Już się z pogodnych niebios… – kopia Pietraszkiewicza – zob. Protokoły filomackie.

Biblioteka otrzymała również autografy listów Adama Mickiewicza, listy innych osób – 45 sztuk, listy z zesłania, listy filomatów przebywających na wygnaniu sprzed 1833 roku, listy z wygnania po roku 1832, wiersze i prace literackie innych filomatów, ponadto: wiersze osób niebędących filomatami, prace naukowe filomatów, przemówienia, sprawozdania, pisma organizacyjne i programowe Towarzystwa Filomatów i związków od niego zależnych oraz protokoły filomackie.

Kiedy materiały znalazły się już w gmachu Biblioteki KUL, Zgorzelski postanowił zwrócić się do nowego rektora KUL, o. prof. Mieczysława Alberta Krąpca OP (1921–2008; polski duchowny katolicki, dominikanin, filozof, teolog, pełnił funkcję rektora KUL w latach 1970–1983) z prośbą o utworzenie Pracowni Mickiewiczowskiej powołanej do badań nad twórczością autora Dziadów. W piśmie do J.M. Rektora KUL pisał:

Przekazanie przez J.E. Księdza Prymasa Bibliotece Uniwersyteckiej KUL znacznej części tzw. «Archiwum Filomatów» […] nakłada na naszą Uczelnię szczególne obowiązki. Uniwersytet nie może pozwolić, by spotkały go ewentualne zarzuty, że te cenne zbiory spoczywają zamknięte w ośrodku prowincjonalnym, bez należytego opracowania ich i wykorzystania w nauce i w kulturze polskiej. Wydaje się przeto, że zarówno względy merytorycznonaukowe, jak i powinność ogólnospołeczna wymagają, by powstała w Lublinie przy KUL osobna pracownia powołana do badań nad twórczością Mickiewicza w ogóle, a w szczególności do opracowania naukowego materiałów pochodzących z powierzonego Uniwersytetowi fragmentu dawnego «Archiwum Filomatów». W związku z tym, proponuję: 1. Utworzyć przy II Katedrze Historii Literatury Polskiej pracownię Mickiewiczowską, powołaną do: a) naukowego opracowywania i ewentualnej publikacji materiałów «Archiwum Filomatów», znajdujących się w Bibliotece Uniwersyteckiej; b) prowadzenia prac historycznoliterackich poświęconych Mickiewiczowi i najbliższym mu przejawom twórczości i życia literackiego w pierwszej połowie w. XIX; c) organizowania konferencji naukowych poświęconych centralnym zagadnieniom aktualnych badań nad Mickiewiczem z udziałem i przy współpracy uczonych spoza środowiska lubelskiego. 2. Uformować przy Dziale Rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej osobny księgozbiór podręczny skupiający zarówno wszystkie ważniejsze edycje pism Poety, jak i podstawowe opracowania odnoszące się do jego życia i twórczości. […] W etapie I, organizacyjnym – od listopada 1970 r. do września 1971 r.: Pracownia wymagałaby na razie zatrudnienia: a) jednej osoby dla przeprowadzenia początkowych prac nad zestawieniem dezyderatów dla Kierownictwa Księgozbioru […]; b) jednego pracownika – w osobie mgra Andrzeja Paluchowskiego – który by pracą tą kierował i sprawował szczegółowy nadzór nad jej należytym wykonywaniem.

Prócz otworzenia Pracowni Mickiewiczowskiej podjął Zgorzelski próbę zorganizowania drugiego wyjazdu celem przywiezienia jak największej liczby dokumentów pozostawionych w Wilnie. Pod przykrywką poszukiwań rękopisów Adama Mickiewicza w bibliotekach wileńskich do edycji zaprojektowanej przez Ossolineum zwrócił się do Polskiego Komitetu Slawistów z prośbą o pomoc i natychmiast otrzymał odpowiedź od Sekretarza Polskiego Komitetu Slawistów dra Jana Basary (1929; polski językoznawca, w latach 1955–1973 pracownik naukowy Zakładu Językoznawstwa PAN):

[…] zaplanowałem wyjazd Pana Profesora do Wilna na rok 1971. Wyjazd do Francji planuje IBL. Istniałaby jeszcze jedna możliwość wyjazdu w tym roku do ZSRR, którą mi podsuwano w Akademii, ale nie wiem, czy Pan Profesor by się na nią zgodził

Basarze udało się zorganizować wyjazd Zgorzelskiego na całkowity koszt PAN.

Okazało się, że paszport Zgorzelskiego, na którym odbył podróż do Francji w roku 1958 z ramienia i na koszt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, „zapodział się”. Dokument został zwrócony odpowiednim władzom w ówczesnym Ministerstwie Szkolnictwa Wyższego i Zgorzelski nie miał możliwości uzupełnienia wniosku o wyjazd. Zaczęło się nerwowe poszukiwanie paszportu. Skorzystał jednak

z okazji pobytu w Lublinie prof. K. Nunko z Litewskiej Akademii Nauk i prosiłem go o możliwie szybkie załatwienie zezwolenia na mój przyjazd. Obiecał, że zrobi, co będzie mógł, ale ostrzegał, że sprawy te załatwiane są dość długo w odpowiednim Ministerstwie.

Prócz starań o wyjazd Zgorzelski zaaferowany był nadal staraniami o otworzenie Pracowni Mickiewiczowskiej przy II Katedrze Literatury Polskiej. Dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej KUL, poinformowany przez Rektora o całej sprawie, postanowił 27 października 1970 r. zorganizować spotkanie ze Zgorzelskim, Nowodworskim i Mańkowską, by wyjaśnić, że w całej sprawie nastąpiło, jego zdaniem, pewnie nieporozumienie.

[…] należy tu rozróżnić dwie rzeczy zasadnicze: sprawę biblioteczną i sprawę czysto naukową, dotyczącą pracowni. Dwu tych spraw łączyć ze sobą nie można. Biblioteka podtrzymuje całkowicie swoje stanowisko […], że bierze na siebie całkowitą konserwację i biblioteczne opracowanie. Dla ułatwienia badań naukowych Biblioteka zobowiązała się do wydzielenia z ogólnego księgozbioru dzieł Mickiewicza i opracowań o nim i zobowiązań dotrzyma. […] Natomiast nie wchodzi w zakres kompetencji Dyrekcji Biblioteki sprawa pracowni naukowej i tutaj głosu zabierać nie będzie.

 Poza tym o. Gustaw zobowiązał się do przyspieszenia opracowania rękopisów Mickiewiczowskich, prosząc o pomoc prof. Andrzeja Wojtkowskiego (1891–1975)  – pierwszego po wojnie dyrektora Biblioteki Uniwersyteckiej KUL. Wyraził też zdziwienie sformułowaną przez Zgorzelskiego pilną potrzebą opracowania bibliotecznego rękopisów Mickiewiczowskich. Stwierdził, że gdyby rękopisy przekazano Bibliotece odpowiednio wcześniej, mogłyby być opracowane już 9 lat temu. Dodatkowo Biblioteka zmaga się z trudnościami personalnymi – posiada za mało pracowników w stosunku do ilości zbiorów i czynności, jakie wykonuje. Zgorzelski przyjął do wiadomości zastrzeżenia Dyrekcji Biblioteki i wyjaśnił, że zbiór rękopisów Mickiewiczowskich nie był w tym składzie 9 lat temu, w jakim jest obecnie zdeponowany w Bibliotece, poza tym nie było możliwości fizycznego przekazania tych dokumentów. Informacji związanych z pozyskaniem zbiorów – z oczywistych względów – nie mógł przekazać. Poinformował jedynie o. Gustawa o tym, iż o terminie dostarczenia rękopisów Bibliotece zdecydowała wola Księdza Prymasa i na nią nie miał on żadnego wpływu. Zgorzelskiemu zależało najbardziej na tym, by w trybie pilnym opracować bibliotecznie przekazany zbiór, tak aby można było bez przeszkód dołączać do niego kolejne materiały filomackie.

Ostatnie transporty

Pod koniec stycznia 1971 r. otrzymał Zgorzelski informację o odnalezieniu paszportu oraz oficjalną zgodę na wyjazd. Trzy tygodnie później wyjechał do Wilna, w którym przebywał od 20 lutego do 5 marca. W raporcie dla IBL PAN z wyjazdu pisał:

Celem ubocznym, związanym przede wszystkim z przygotowaną edycją filomackiego tomu «Archiwum Literackiego», były studia nad aktami i rękopisami dotyczącymi przebiegu procesu filomatów i dziejów na ich zesłaniu. W tym celu przejrzałem w Bibl[iotece] Uniw[ersytetu] Wil[eńskiego] i w Centr[alnej] Bibl[iotece] Lit[ewskiej] A[kademii] N[auk] wszystkie rękopisy, które znalazły się tam ze zbiorów dawn[ego] «Archiwum Filomatów» oraz z tzw. «Kuratorii Czartoryskiego», przebadałem także teki, które uznano za możliwe udostępnić w Centr[alnym] Państw[owym] Arch[iwum] LSSR z dokumentami dotyczącymi szkoły w Kownie oraz procesu filomatów. […] Ponadto udało mi się dotrzeć do różnych odpisów wierszy Mickiewicza sporządzonych przez osoby jemu współczesne. Niektóre z nich były już poprzednio znane. Do najcenniejszych spośród rękopisów dotąd nieujawnionych należą kopie sonetu Jastrząb i wiersza Zaloty, dokonane nieznaną ręką, zapewne na podstawie zagubionego dziś «albumu Moszyńskiego» oraz rzadki pierwodruk wiersza Do Joachima Lelewela.

Faktyczny powód był jednak zupełnie inny. Zgorzelski podczas wyjazdu przygotował kolejną partię materiałów do transportu. Tym razem starał się wybrać z pozostawionych u Kulickiej materiałów jedynie autografy Mickiewicza. Pozostałe materiały popakował w paczki, by przy kolejnym transporcie, jeśli będzie to możliwe, zabrać szybko przygotowany wcześniej zbiór.

Tę dużą porcję papierów [38 kart – przyp. U.J.] przewiozłem w osobnej, ukrytej kieszeni wewnętrznej grubej, skórzanej i dobrze wypchanej teczki walizkowego formatu. Przeszło gładko – mimo uważnej kontroli jej zawartości na granicy.

 Po powrocie do Lublina, 5 marca 1971 r. Zgorzelski sam wykonał wstępne opracowanie przywiezionego zbioru. Przygotowany dokument zawierający wykaz rękopisów przekazał miesiąc później, 6 kwietnia 1971 r., Bibliotece Uniwersyteckiej KUL na ręce Rektora KUL, który wręczył materiały dyrektorowi Biblioteki Uniwersyteckiej KUL, a ten przekazał całość materiałów Helenie Mańkowskiej, kierującej Sekcją Rękopisów. W ten sposób Biblioteka wzbogaciła się o kolejne pozycje materiałów filomackich, do których należały:

1.Recenzja operetki w I akcie pt. »Małgorzata z Zębocina«; 2. (O towarzystwie rządzącym); 3. O raportach; 4. (O konieczności wydania ustaw tymczasowych); 5. (O ustawach ogólnych zasadniczych); 6. (O klasie wstępnej); 7. (O podwydziałach); 8. (Brulion listu do Rektora Uniw. Wil.); 9. (O stosunku klasy czynnej do korespondentów); 10. (O komitecie dozorczym dla klasy korespondentów); 11. (Projekt zatrzymania tymczasowego klasy korespondentów); 12. (O urządzeniu klasy wstępnej na prowincji); 13. (Uwagi o piśmie periodycznym); 14. Wiadomość naukowa z miesiąca stycznia roku 1819. Razem – 38 kart.

Trzeci transport nastąpił dwa lata później, w marcu 1973 r.

Skorzystałem wówczas z «orbisowskiej» wycieczki do Wilna – pisał Zgorzelski. Tym samym wypróbowanym już sposobem przewiozłem całą przygotowaną uprzednio paczkę archiwaliów. Były w niej – jeśli dobrze pamiętam – wszystkie pozostałe listy Mickiewicza i część niedrukowanej korespondencji filomatów, już po wyroku, z różnych miejsc zesłania w Rosji.

Mylił się jednak Zgorzelski, gdyż w transporcie tym nie znajdowały się żadne listy Adama Mickiewicza, a listy Jana Czeczota, Aleksandra Mickiewicza oraz Tomasza Zana. Materiały przywiezione do Lublina tym transportem zostały przekazane Bibliotece dopiero w roku 1976, tuż po ostatnim, czwartym udanym transporcie Zgorzelskiego. Wykorzystał on wówczas, po raz drugi, naukową podróż do Wilna z ramienia Polskiej Akademii Nauk, celem zbadania bibliotek i archiwów w poszukiwaniu Mickiewiczowskich rękopisów.

Zebrałem niemal wszystko, co mogłem jeszcze zmieścić w mej wypróbowanej skrytce. Pozostała duża objętościowa paka papierów wielkiego formatu, odnosząca się przeważnie do dziejów filomatów, ich procesu oraz pism niektórych mniej znanych członków Towarzystwa. I tym razem wszystko przeszło szczęśliwie.

Przetransportowane w ten sposób materiały 23 czerwca 1976 r. zostały przekazane Bibliotece KUL wraz z materiałami przewiezionymi w roku 1973. Prócz listów wskazanych wyżej, których liczba liczyła 34, Biblioteka wzbogaciła się o szereg autografów Adama Mickiewicza. Były to:

O organizacji Towarzystwa (1.X.1817), 2. Uwagi nad wierszem (J. Czeczota) «Do Anieli», 3. Fragment recenzji «Jagiellonidy» Tomaszewskiego (15.IV.1818), 4. (Projekt ustaw) «O Klubie» (12.III-17.IV 1819), 5. Instrukcja dla Tomasza Zana… 29.I.1819, 6. Fragment pisma w sprawie wydawania periodyku, 7. Instrukcja układania wiadomości naukowych (11.XII.1818), 8. Wzór instrukcji do układania wiadomości naukowych. 9. Wstęp do historii b.d., 10. Przemówienie przy rozpoczęciu zajęć (23,29.IX.1818), 11. Przemówienie przy przyjęciu Dominika Chodźki (2.II.1818), 12. Przemówienie do J. Czeczota na jego przyjęcie (12.I.1819), 13. (Referat z Biblioteki Powszechnej) 27.XII.1818, 14. (O najlepszym sposobie rozwiązywania zagadnień geometrycznych) b.d.” (Zbiór ten w całości liczył 48 kart). Transport czwarty zawierał również dwie kopie utworów Adama Mickiewicza, tj. „1. «Pani Aniela» – kopia J. Jeżowskiego z poprawkami A. Mickiewicza (25.XI.1817), 2. Uwagi nad «Dumaniem u rozwalin zamku Giedymina» (kopia O. Pietraszkiewicza) 11.XI.1817

w ilości kart 6. Ponadto, Biblioteka wzbogaciła się o 30 kart pism filomackich. Najcenniejsza część rękopisów została przewieziona do Kraju.

Na strychu Ireny Kulickiej pozostał już tylko niewielki zbiór materiałów do przewiezienia. Były to w większość przemowy i sprawozdania Towarzystwa, prace naukowo-literackie, ustawodawstwo filomatów czy pisma filomatów czytane na posiedzeniach Wydziału I. Autografy Mickiewicza zostały w całości przewiezione do Kraju, na czym w szczególności zależało Zgorzelskiemu, dlatego nie szukał on na siłę sposobności wyjazdu do Wilna. Liczył na to, że pozostałą część Archiwum Filomatów przewiezie się „przy okazji”. Podejmowano różne starania o wykorzystanie wyjazdów do Wilna zespołów chóralnych lub osób oficjalnych. Nie dało to jednak żadnego rezultatu.

6 marca 1978 r. Zienowicz-Zagałowa informowała Zgorzelskiego w liście:

We wrześniu ub. roku […] widziałam się z panią Renią [Kulicką – przyp. U.J.]. […] Powiedziała mi wtedy, że chciałaby przekazać Panu w upominku niewielką już ilość odziedziczonych po pannie Stanisławie pamiątek rodzinnych. […] Jeśli interesuje Pana ta okazja, na którą bardzo liczy pani Renia, to proszę mi – możliwie szybko – dać znać.

W ten sposób nadarzyła się okazja, by pozostałość Archiwum przewieźć do Kraju. Rzecz jasna, Zagałowa nie mogła uczestniczyć w transporcie materiałów. Postanowiła więc ze Zgorzelskim, że przy najbliższej nadarzającej się okazji zorganizuje na miejscu transport do kraju.

10 września 1979 r., podczas wizyty w Wilnie, pisała do Zgorzelskiego w liście:

Będąc u siostry widziałam się z. p. Renią, która ze względu na swój wiek chciałaby przekazać komuś protokoły z zebrań organizacji akademickiej z czasów młodości, przeszkadzają jej też w ciasnym […] mieszkaniu. Ulżyłam jej trochę, zabierając część do kuzyna, który ma większe mieszkanie. Ale zostawiłam część, chyba ważną, bo dotyczącą początków powstania tej […] młodzieżówki.

Wróciła więc Zagałowa po resztę materiałów przechowywanych u Kulickiej, spakowała je w szary papier pakowy i całość przygotowała do transportu do Moskwy w roku 1979.

Siostrzeniec męża Zagałowej, dr Jan Solarz, miał wracać z Moskwy do Warszawy z pięcioosobową rodziną po 4 latach pracy w Międzynarodowym Instytucie Problemów Zarządzania. Zabrał ze sobą przekazane materiały i z początkiem 1980 r. przybył wraz z nimi do Kraju. Podróż ostatniego transportu obejmowała arkusze dużego formatu, większego od A4, i ilościowo obfite. Były to materiały mniej ważne, bo odpisy dwudziestowieczne i opracowania. 27 maja 1980 r. całość materiałów znalazła się w mieszkaniu Zagałowej. W tym samym dniu informację o tym otrzymał Zgorzelski. 4 czerwca, na dzień przed świętem Bożego Ciała, Czesław Zgorzelski wraz z Andrzejem Paluchowskim – Dyrektorem Biblioteki KUL udali się do mieszkania Zagałowej celem odebrania całości przewiezionych przez Solarza materiałów. By zachować pełną chronologię i w przyszłości łatwiej odtworzyć kolejność przewożonych materiałów, Zagałowa jeszcze w Wilnie oznaczyła paczki gotowe do transportu. I tak w pierwszej kolejności zabrano od Kulickiej: Fascykuł I – Początki Towarzystwa Filomatycznego, w skład którego wchodziły trzy obwoluty, tj. 1. Protokoły z posiedzeń, 2. Przemowy i sprawozdania, 3. Prace naukowo-literackie, ponadto: Fascykuł II – Ustawodawstwo Filomatów, w skład którego wchodziły cztery zestawy, tj. 1. Ustawy pisane przez Jeżowskiego, 2. Ustawy pisane przez Pietraszkiewicza, 3. Projekty w sprawie zmiany organizacji Towarzystwa Filomatów (1819), 4. Projekty w sprawie zmiany organizacji Towarzystwa Filomatów (1820–1821). Fascykuł III – Czynności Rządu, w skład którego wchodziły trzy obwoluty, tj. 1. Protokoły posiedzeń rządowych, 2. Pisma wysyłane do Rządu, 3. Pisma do Rządu Filomatów. Fascykuł IV – Czynności Wydziału I, w skład którego wchodziły 3 obwoluty, tj. 1. Protokoły z posiedzeń administracyjnych oraz rządowych, 2. Protokoły z posiedzeń naukowych Wydziału I (1818–1820), 3. Pisma filomatów czytane na posiedzeniach naukowych Wydziału I. Fascykuł V – Czynności Wydziału II, w skład którego wchodziły 3 obwoluty, tj. 1. Protokoły z posiedzeń administracyjnych Wydziału II, 2. Protokoły z przemówień i posiedzeń naukowych, 3. Pisma czytane na posiedzeniach naukowych. Fascykuł VI z obwolutą 3 – Pisma odnoszące się do posiedzeń powszechnych, administracyjnych i wielkich. Fascykuł VIII – Organizacja Związków. Czynności Zgromadzenia Filomatów. Majówki. Uczty. Obchody Imieninowe, w skład którego wchodziło pięć obwolut, tj. 1. Ustawodawstwo Związków, 2. Pisma odnoszące się do związków 3. Pisma 4. Obchody imieninowe, wiersze okolicznościowe, 5. Drobne utwory, wiersze, piosenki z różnych epok.

W ten dość skomplikowany sposób zakończyła się cała operacja przerzutu zachowanego zespołu Archiwum Filomatów z Wilna do Lublina. Było to możliwe dzięki ofiarności i staraniom kilku zaangażowanych w tę sprawę osób, przede wszystkim: dr Marii Rzeuskiej, Marii Janiny Zienowicz-Zagałowej, Stanisława Pigonia, Czesława Zgorzelskiego, Andrzeja Paluchowskiego przy wsparciu finansowym Prymasa Polski Stefana Kardynała Wyszyńskiego oraz ofiarności Rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. prof. Mariana Rechowicza. Udało się ocalić niemal całość przechowywanych przez rodzinę Pietraszkiewiczów materiałów pochodzących z Archiwum Filomatów wraz ze wszystkimi autografami Mickiewicza. Tym sposobem Biblioteka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wzbogaciła się o wszystkie Mickiewiczowskie autografy wierszy pochodzące z okresu filomackiego. W roku 1983 r., pragnąc ułatwić prace badawcze nad najwcześniejszym okresem twórczości Adama Mickiewicza, na prośbę Czesława Zgorzelskiego Helena Mańkowska – kierownik Sekcji Rękopisów Biblioteki KUL opracowała katalog zbiorów filomackich zdeponowanych w Bibliotece Uniwersyteckiej (Rękopisy z Archiwum Filomatów w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL. Katalog, Lublin 1983).

Bibliografia

  1. Archiwum Filomatów część II, Materiały do historii Towarzystwa Filomatów, t. I, oprac. Stanisława Pietraszkiewiczówna, Stanisław Szpotański, Kraków 1920; t. II – 1921, t. III – 1934.
  2. Budzyk K., Polemika z Marią Rzeuską, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 5.
  3. Czesław Zgorzelski. Uczony i wychowawca, red. D. Paluchowska, M. Maciejewski, Lublin 2002.
  4. Dłuska M., Nadgorliwość w naprawianiu, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 9.
  5. Głowiński M., Maria Rzeuska (3 września 1908 – 20 maja 1982), „Pamiętnik Literacki” 1984, nr 1, s. 383-387.
  6. Górski K., Na marginesie artykułu M. Rzeuskiej, „Tygodnik Powszechny” nr 9.
  7. Górski K., Poprawka historyczna, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 19.
  8. Górski K.: W odpowiedzi Prof. Stanisławowi Pigoniowi, „Tygodnik Powszechny” 1957 nr 15.
  9. Kallenbach J., Archiwum Filomatów, „Biblioteka Warszawska”, t. 273, Warszawa 1909, s. 513-521.
  10. Kania L., Adwokat Stanisław Ochocki (1907-1977) – szef sądownictwa wojskowego Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej, „Palestra” 2004, nr 49, s. 189-193.
  11. Kudelski J.R., Rewindykacja dóbr kultury na dolnym Śląsku w latach 1945-1949, „Kwartalnik Historyczny” 2016, nr 1, s. 71-94.
  12. Łempicka A., Krytyka i nerwy. (W sprawie artykułu M. Rzeuskiej), „Życie Literackie” 1957, nr 7.
  13. Mańkowska H., Rękopisy z Archiwum Filomatów w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL. Katalog, Lublin 1983.
  14. Mickiewicziana w zbiorach Tomasza Niewodniczańskiego w Bitburgu. Wiersze w Albumie Moszyńskiego, oprac. M. Danilewicz-Zielińska, J. Odrowąż-Pieniążek, Warszawa 1993.
  15. Najder Z., Czy IBL musi być upiorem?, „Twórczość” 1957, nr 10/11, s. 204-209.
  16. Odrowąż-Pieniążek J., Samuel Fiszman (1914-1999), „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza” 1999, nr 34, s. 188-189.
  17. Olkowski R., Walka o tzw. rewindykację wileńskich dóbr kultury po II wojnie światowej, „Muzealnictwo” 2017, nr 58, s. 195-207.
  18. Pigoń St., W odpowiedzi na odpowiedź, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 17.
  19. Pigoń St., Władysław Orkan. Twórca i dzieło, Kraków 1958.
  20. Pigoń St.: Pokój tym mogiłom!, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 12.
  21. Rrzeuska M., Moim oponentom w odpowiedzi, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 51.
  22. Rzeuska M., Profesor Budzyk jako „historyk kościoła”, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr 47.
  23. Rzeuska M., Ratujmy polską naukę o literaturze, „Tygodnik Powszechny” 1957, nr. 3, s. 6-7.
  24. Wyka K., Cyprian Norwid. Poeta i sztukmistrz, Kraków 1948.
  25. Zgorzelski Cz., Materiały do historii Archiwum Filomatów, „Blok-Notes” Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza 1999, nr. 12/13, s. 237-245.
  26. Zgorzelski Cz., Mistrzowie i ich dzieła, Kraków 1983.
  27. Zienowicz-Zagałowa M.J., Archiwum Filomatów w Wilnie. Mój udział w przewożeniu go do PRL, „Blok-Notes” Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza 1999, nr. 12/13, s. 247-262.
  28. Żeromski St., Dzieła, t. X, pod red. St. Pigonia, Warszawa 1957.

Materiały archiwalne

  1. Archiwum Akt Nowych, sygn.: 523/175, s. 31-32 – Oficjalnie za­dania Wydziału Kultury opisane w Instrukcji „Tymczasowej” Urzędu Głównego Pełnomocnika z 31 grudnia 1945 r., pod­pisanej przez Ludwika Abramowicza.
  2. Bibl. Jag. Rkps 10577 IV, k. 1-195 – Materiały warsztatowe Stanisława Pigonia dotyczące życia i twórczości Władysława Orkana.
  3. Bibl. Jag. Rkps 10794 III, k. 1-65 – Korespondencja Adama Mauersbergera do Stanisława Pigonia z lat 1958-1967.
  4. Bibl. Jag. Rkps 10820 III, k. 1-266 – Korespondencja Marii Rzeuskiej do Stanisława Pigonia z lat 1945-1968.
  5. BU KUL, Rkps 1045, k. 1-167 – Dokumenty związane z przejęciem przez Bibliotekę Uniwersytecką KUL rękopisów z Archiwum Filomatów.
  6. BU KUL, Rkps 1552, k . 1-61 – Dokumenty do powojennej historii Archiwum Filomatów.
  7. BU KUL, Rkps 1974, k. 1-311 – Dokumenty osobiste Marii Rzeuskiej z lat 1908-1982.
  8. BU KUL, Rkps 1986, k. 88-121 – Korespondencja Wacława Borowego do Marii Rzeuskiej z lat 1945-1950.
  9. BU KUL, Rkps 1988, k.113 – List Ireny Kulickiej do Marii Rzeuskiej z 15 sierpnia 1965.
  10. BU KUL, Rkps 1989, k. 25-119 – Korespondencja Stanisława Pigonia do Marii Rzeuskiej z lat 1948-1968.
  11. BU KUL, Rkps 1993 – Materiały dotyczące rewindykacji dóbr kultury polskiej z Wilna i Wileńszczyzny, zebrane przez Wydział Kultury Urzędu Głównego Pełnomocnika Rządu RP do spraw Ewakuacji w Litewskiej RS.
  12. BU KUL, Rkps 1994 – Materiały dotyczące Archiwum Filomatów w Wilnie i sprawy przewiezienia go do Warszawy i Lublina w latach 1952-1965 zebrane przez Marię Rzeuską.
  13. BU KUL, Rkps 2465 – Papiery osobiste Czesława Zgorzelskiego z lat 1930-1995.
  14. BU KUL, Rkps 2505, k. 202-204 – Recenzje wydawnicze Czesława Zgorzelskiego.
  15. BU KUL, Rkps 2525 – Materiały i notatki Czesława Zgorzelskiego z Wilna i Wilna dotyczące.
  16. BU KUL, Rkps 2549, k. 89-166 – Korespondencja Anny Kapuż do Czesława Zgorzelskiego z lat 1964-1993.
  17. BU KUL, Rkps 2561, k. 116-138 – Korespondencja Marii Rzeuskiej do Czesława Zgorzelskiego z lat 1950-1975.
  18. BU KUL, Rkps 2569, k. 5-10 – Korespondencja Marii Janiny Zienowicz-Zagałowej do Czesława Zgorzelskiego z lat 1978-1993.

Urszula Jańczyk